Pielgrzymki ruszyły. W związku z tym dotarłam dziś do pracy z piętnastominutowym opóźnieniem. Warto zauważyć, że wyszłam i tak pół godziny wcześniej niż zwykle. Nie wiem, na którą dotarłabym, gdybym wyszła o zwyczajowej porze. I czy w ogóle. Bo na ten przykład mógłby mnie trafić szlag. Jasny jak Jasna Góra. A tak trochę stałam i trochę siedziałam w jednym mega_giga korku z resztą grzeszników i rzucałam ćwierćgębkiem rozmaite hosanny, alleluje oraz inne wyrazy. Mało parlamentarne, przyznaję.
Nie, nie jestem jakoś szczególnie zaciekle wojującą przeciwniczką wiernych i właściwie nawet mnie nie interesuje kto jakiej religii kult wyznaje. Dopóki nie wchodzi mi się w drogę i nie depcze ochoczo po odciskach średnio mnie doprawdy zwilża ta cała szopka. Bo ja wbrew pozorom niespotykanie spokojny człowiek jestem. Natomiast w momencie, gdy ktoś – niezależnie od wyznania, koloru skóry, płci czy orientacji seksualnej bądź czasoprzestrzennej – włazi mi, nie bacząc na moje prawo do wolności poglądów i widzimisi, w prywatny poranek włącza mi się autentyczny rotweiler. Uścisk szczęk cztery tony. No jak pragnę podskoczyć zaopatrzyłabym się w walec i jeździła nim po mieście w celach wybitnie niehumanitarnych. Plask.
Mieszkam dokładnie naprzeciwko budynku kościoła. Codziennie co godzinę – gdy akurat nie jestem w pracy, czyli w weekendy zwłaszcza – słyszę coś co rani wszelkie moje uczucia mające coś wspólnego ze zmysłem słuchu i estetyką. Co pół rozbrzmiewają jakieś chore ding-dongi i nie wiem na grzyba to komu, bo Moher Sisters przecież są tam zawsze przed czasem a reszta świata gdy to słyszy to zgrzyta zębami. Inni wielbiciele gatunku są albo głusi i dokładnie im to powiewa, albo z muzyką mają tyle wspólnego, że wiedzą co to "Sto lat" albo "Legiaaa! Biało-czerwooni". Target doprawdy wstrząsający.
Ale dobra. Jakoś to ścierpię. W końcu cmentarne zagłębie zobowiązuje. Ale zamykanie ulic bo pielgrzymki? I Panowie Policjanci na wyłączność? To już jak dla mnie przesada. Gęsiego po chodnikach proponuję. Wszak dłużej będzie można się cieszyć podniosłą atmosferą i śpiewać pieśni maryjne. Czyż nie? Bo skoro kierunek niebo, to może łażenie środkiem ulicy i utrudnianie życia innym jest zbytkiem i wygodą?
Jestem zupełnie jawnym i zdeklarowanym grzesznikiem.
Mam nieślubne Dziecko, które również wychowuję na potępieńca bez perspektyw na życie wieczne amen, gdy jestem w związku z radością uprawiam pozamałżeński seks nie bacząc na nauki kościoła a mając na uwadze wyłącznie osobiste potrzeby, nie uczestniczę w mszach, nie daję na tacę, nie zapraszam na dyskusje o wierze "po kolędzie", nie mówię proszę księdza, tylko proszę pana, urządzam huczne zabawy kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota, gdy się upiję, to pięknie potrafię udawać megafon śpiewając "Królowo Polski" korzystając z dwóch palców i przyłożonej do ust folii z opakowania papierosów, domy boże interesują mnie wyłącznie w celach architektonicznych zachwytów bądź z okazji ewentualnych w nich koncertów i przyznaję się bez bicia do planów ustrzelenia z wiatrówki tych fałszujących kurantów z pobliskiej kościelnej wieży. Muszę tylko zdobyć wiatrówkę.
Od wielu lat wiem, że wolę do piekła. Zero przeciągów, ciepło i kupa znajomych.
