Niewierny ogrodnik

Kocur ogryzł wszystkie kwiatki. Postanowiłam działać. Nie wiem jak Zamia Z Parapetu zniesie musztardę francuską Dijon ale Pan Kot ma za swoje. W sumie z dwojga złego wydało mi się to zdecydowanie lepszym pomysłem niż nagłe dopadnięcie go w łazience i masowe rwanie uzębienia. Nie mam takiego zapasu plastrów z opatrunkiem, a w takiej sytuacji potrzebowałabym.

Scenka pierwsza – jak podać kotu tabletkę.

Kota należy przywołać standardowym "kici, kici" dokładając starań, by w głosie nie brzmiała zdrada i Markiz de Sade w jednym. Gdy kot przybiegnie, trzeba go w ułamku sekundy złapać, zawinąć dokładnie w koc i umieścić pod pachą, względnie między kolanami. Imadła do kota nie wynaleziono, a szkoda. Jeśli kota nie zamienimy w ułamu sekundy w rolmopsa, od razu spakujmy legitymację ubezpieczeniową, albowiem w następym ułamku będziemy zmuszeni udać się na szycie ran szarpanych, a kot triumfator nadal nie zeżre tabletki. Jeśli kota zawinęliśmy w koc i względnie unieruchomiliśmy, pod żadnym pozorem nie patrzmy mu w oczy. Pęknie nam serce a następnego dnia żyła na czole, nasz pupil bowiem zrobi nam zieloną noc – ściągnie świeże pranie prosto do żwirku, włamie się do lodówki i wyżre ukochane lody, ze złości załatwi się do umywalki, albo umyje zęby naszą szczoteczką. No ale dobrze, załóżmy, że mamy co trzeba – kocur szczelnie zawinięty, patrzymy tylko na wlot jamy miauczącej skrzętnie omijając okolice oczu (brzmi całkiem jak opis aplikacji kremu do twarzy). Jedną ręką przytrzymujemy kotu paszczę, drugą ręką wkładamy do niej tabletkę, nogą staramy się okiełznać wyrywającego się kota, drugą nogą zaś ocieramy pot z czoła. Kot w końcu połyka tabletkę, bo i tak nie ma innej opcji, ofukuje koc, patrzy na nas z wyrzutem i do końca dnia prycha na nasz widok. Następnego łaskawie lewym zębem skubie ulubione dotychczas sardynki, a po tygodniu znów nas lubi i zagłusza sny mruczeniem. Wszystkie kończyny mamy tak wygimnastykowane, że kolano zgina nam się w obie strony. Joga to pestka.

Scenka druga – spostrzeżenia przydrożne.

Droga z Lokatorem do przedszkola zawsze stanowi dla mnie źródło niesmowitych doznań. Tym razem Młody postanowił dostrzec solidną grupę pod wezwaniem Robót Drogowych. Panowie o fizjonomiach zakapiorów, szaro i mży, listopad kurka siwa w śmiałym rozkwicie.

– O! Popacz mamo! – spostrzegł Lokator i natychmiast postanowił mnie o spostrzeżeniu poinformować
– Ach widzę Synu, kopara… przecudna to fakt. – spostrzegłam wtórnie, ale na wszelki wypadek od razu wolałam się zachwycić… nigdy nie wiadomo czego Młodzież akurat oczekuje
– To skipacz jest mamo!! Skipacz! – karcący ton przywołał mnie do porządku
– No widzisz, masz matkę ignorantkę, Synu. Ależ oczywiście, że to spychacz. Spy-chacz. – przyznałam, starając się jednocześnie przemycić poprawność wymowy i skryć dydaktyczny wydźwięk
– A tu popacz mamo! Chłopcy! – spostrzegawczy jest bowiem Lokator jak nie wiem co
– Panowie… na chłopców są za duzi. – daremnie przywiązywałam się jednak do nomenklatury…
– Chłopcy mamo! Mają czerwone kurteczki. – …wiedział lepiej… i nie był daltonistą
– Taaak… – w tym momencie obserwowali nas z uwagą panowie o fizjonomiach zakapiorów, listopad i całe stado koparo-spychaczy
– Całkiem jak pomidorki! – radośnie kwiknął Młody a reszta świata umarła ze śmiechu.

I tak to czarownie mijają nam dni.

Ponadto mam fazę na kolory, zapotrzebowanie na przytulne miękkości i ciekawość faktur. Polarowy turkusowy płaszczyk, żółty wełniany beret w komplecie z długaśnym szalikiem, oczywiście frędzle obecne i przygotowane, puchate rękawiczki z jednym palcem i na sznurku – żółte oczywiście. Pluszową turkusową torbę mam też, ogromniastą, na ramię, która wygląda jak jeden z tych psów, którym nie widać oczu a składają się z dreadów. I czerwoną kurteczkę z kapturem, do której brakuje mi tylko koszyczka i babci. Oraz przecudnej urody płaszcz w kolorze bakłażana, w planach, bliżej nieokreślonych bo czekam na przecenę i wygraną w lotto. Na razie trafiłam szóstkę… tyle, że w sześciu kuponach. I kolczyki robię ludziom kolorowe. Bo tak.

A co u Was?

____________________________
Agnieszko – metoda na musztardę jest tyleż zaskakująca co skuteczna. Jest to metoda całkiem świeża i autorska, gdyż nagle w przypływie rozpaczy postanowiłam złapać pierszy lepszy słoik czegoś ostrego i narazić Pan Kota jeśli nie na trwały uszczerbek w smaku, to przynajmniej na zgagę. Musztardą możesz smarować kwiat, kota i parapet, co by się delikwent czworonożny poślizgnął, aczkolwiek w moim przypadku wystarczył kwiatek. Pan Kot wprawdzie do tej pory patrzy na mnie z wyrzutem i dam sobie obciąć paznokcie, że knuje coś straszliwego w odwecie… ale doniczkowiec przeżył. A to mu się chwali.

17 uwag do wpisu “Niewierny ogrodnik

  1. no dzisiaj masz szansę na jeszcze większą wygraną, hm, nie ukrywam, że my też:) Tymczasem coby zwiększyć prawdopodobieństwo strzelenia, licząc na ślepe szczęście wycinałam wczoraj z dziecięciem cyferki i odstawiłyśmy losowanie z kapelusza.
    Pozdrowienia barwna kobieto

    Polubienie

  2. a my też na kolorowo. Zakupiłam właśnie na Allegro czerwone korale, i kolczyki ze szkla weneckiego, bo tak mi sie zachciało. Zawsze tylko brązowe, z kosci, z drewna. Lub zielone. To mam teraz czerwone….tylko w związku z tym musiałam do nich zakupić 2 czarne sweterki, kardigany, aby móc te korale eksponować.
    Tak poza tym robie dzis kotlety ze szpinakiem i chcialabym , aby juz była pora obiadu.!!!!Pozdrawiam

    Polubienie

  3. cos w tym jest tej jesieni. ja milosniczka czerni i szarosci kupilam sobie zielone piekne ponczo + rekawiczki. i nosze toto z duma. w zyciu mi sie to nie zdazylo 🙂

    Polubienie

  4. A ja od kilku dni chodze i rzucam mięsem w przypadkowe osoby, w pracy przeszukuje pokoje w celu odnalezienia napoi wyskokowych, po pracy ubzdryngalam się wódką z sokiem malinowym po czym trzeźwieje przez godzinę siedząc w samochodzie pod pocztą, dzisiaj idę do teatru a jutro kurwa w końcu opuszczam ten burdel przynajmniej na dwa tygodnie.

    Polubienie

  5. ja a propos innego wpisu… ale co tam 🙂
    piękne śpiewanie. bardzo bardzo. Piosenka z Tekstem – jakze to cenne!

    pozdrawiam
    Kaśka z Irlandii

    Polubienie

  6. U nas to właśnie chyba właśnie weźmiemy następcę Filipa, chociaż do tej pory nie poradziłam sobie z jego zniknięciem. Ale bez kota jakoś smutno i pusto w domu (przynajmniej dla mnie). Tylko czy ten drugi będzie równie mądry i kochany?
    A w ogóle to ja chcę dwa, a Chrabąszcz tylko jednego. I mamy problem.
    No i ten. Buziaki.

    Polubienie

  7. A u nas jesień made in England;)
    Witam,czytam tego bloga już jakiś czas,bije z niego takie ciepło,lubię…
    Poza tym,ja też jestem Anna,ale z innej bajki;)
    Pozdrawiam cieplutko i kolorowo z daleka…

    Polubienie

  8. Normalnie leże i kwiczę :)))) Pomidorki 😀 A co do kota i tabletek, to wprawdzie czytałam już kilka ujęć tego tematu, ale to jest najlepsze z dotychczasowych :)))

    Polubienie

  9. Szanowna Redakcjo!
    Zwracam się z uprzejmą prośbą o przybliżenie mi metody „na musztardę”. Mój Antek zeżarłbył przecudnej urody anturium do kikutka. Jak tylko jakiś listeczek malutki nieśmiało chciał się wychylić, natychmiast zostawał skonsumowany. Proszę o radę, co smarować wyżej wzmiankowaną musztardą: kwiatka, kota, czy parapet coby się Antek poślizgnął i…….
    Zrozpaczona czytelniczka
    Agnieszka

    Polubienie

  10. Dzięki, dzięki, dzięki!
    Zastosuję, tylko…. ulubiony kwiat Antka ma (lecę policzyć, chwila….)52 listki, 7 kwiatków + 3 rozwijające się. UF!
    Posmaruję liście najdolniejsze i zobaczymy. Przypomniało mi się, że Antek ma gusta kulinarne trochę nietypowe jak na kota – uwielbia np. oliwki, ale tylko zielone, ryby surowej którą przygotowywałam dziś na obiad (teściowa na obiedzie, brrrrrr)nawet nie zaszczycił spojrzeniem (teściowa zjadła – może była trująca?, ryba ofkors). Więc może musztarda, to jest to, co koty lubią najbardziej?
    Pozdrawiam Was i głask dla Pana Kota.
    Agnieszka

    Polubienie

  11. Na kota drapiącego coś, czego nie powinien drapać dobry jest też pieprz cayenn (czy jakoś tak). Wciera się w wybrany fragment tapicerki i kot już go nie kocha.
    A o taktyce podawania kotu tabletki świetnie pisze Pratchett w „Kocie w stanie czystym” – bardzo mądra książka. Dzięki niej wiem że: 1) że mój kot jest normalny; 2) mogło być gorzej.

    Polubienie

Dodaj komentarz