Dreszczowiec okołonocny

Noc. Środek w zasadzie. Śpię sobie w najlepsze nakryta kołderką i nic
mi się nie śni bo zasnęłam zbyt zmęczona by skupić się na czymkolwiek
poza poduszką. Dzień był wyczerpujący. Lokator pochrapuje z cicha
zbunkrowany w swoim łóżeczku, szczelnie owinięty kocykiem jak poczwarka
kokonem, sąsiad nieco głośniej zza ściany, paprotka całkiem bezgłośnie
rośnie na okiennym parapecie, w komórkach wydziela mi się resztka
kolagenu i to nie wiem na jaką cholerę, bo zaraz zeżrą go zapewne wolne
rodniki. Myślę o tym by zapłacić za żłobek, kupić ziemniaki, pójść na
pocztę i w kolejkę po zdrowie do przychodni rejonowej co już dawno nie
rejonowa ale panie recepcjonistki swoje wiedzą. I taka to zwyczajna,
spokojna noc. Środek w zasadzie.

Wtem…

Budzi mnie szelest za drzwiami. Takie ni to szuranie ni skrobanie,
jakby kto paznokciem przesuwał wzdłuż framugi. W okamgnieniu cała
powierzchnia mojej skóry zmienia temperaturę i właściwości. Gęś jak w
mordę strzelił. Oskubana. Czuję jak robi mi się zimno i gorąco na
zmianę. Ze strachu boję się mrugać. Z takim wytrzeszczem trwam dobrych
kilka sekund. O matko! Co robić?! Aaaa!!!

Chrobot klucza w drzwiach sprawia, że bezszelestna niczym duch w ułamku
ułamka stoję na baczność. Po omacku usiłuję wydobyć z otoczenia coś, co
sprawiłoby, że poczuję się lepiej, bezpieczniej. A tu jak na złość same
lokatorskie tekstylia i pluszaki. Jest! Mam! Żelazko. Dobra nasza. W
drugiej ręce trzymam telefon. Niech to szlag! Oczywiście rozładowany…
Staję przy drzwiach i z żelazkiem wymierzonym w dość oczywistych
zamiarach w bliżej nieokreśloną przestrzeń czekam. Kątem myśli już
wizualizuję w co trafiam potencjalnego włamywacza i żałuję, że nie
posiadam lakieru do włosów. Ponoć lakier do włosów w oczach nie jest
tym co włamywacze lubią najbardziej. Ciekawe czy mają coś do żelazek.
Chwila zdaje się nie kończyć. Czas zwalnia i rozciąga się jak wyżuta
balonówka pod butem. Oczywiście już prawie umarłam i normalnie już bym
zemdlała ale adrenalina tak mi pompuje tętno, że jestem pewna, iż
obudziło nawet sąsiada zza ściany. Nagle drzwi uchylają się a ja przez
chwilę umieram jakby bardziej…

Budzę się w przedpokoju.
W uniesionej ręce mam żelazko.
W drugiej tkwi widelec.

Kurtyna.

Pora chyba przestać czytać kryminały przed snem 😉

18 uwag do wpisu “Dreszczowiec okołonocny

  1. może lekarz polecił ci jeść dużo żelaza? a kultura nakazuje jeść widelcem?

    kryminały przed snem – rulez!
    w ogóle jakieś choćby 10 minut czytania przed snem i z 20 minut spaceru przed snem to dobre pomysły, najlepiej oba po kolei. czytanie na końcu.

    Polubienie

  2. zdecydowanie na końcu

    gdybym tak wyszła po lekturze i napotkała przygodnego przechodnia? mogłabym co najmniej zrobić mu krzywdę 😉

    Polubienie

  3. Miejmy nadzieję, że to sen proroczy;)
    Chciałabym widzieć Twoją minę w tym korytarzu:D Z widelcem i żelazkiem jako bronią… może kupimy Ci nunczako i katanę samurajską? 😛

    Polubienie

  4. *Oczywiście miałam dodać NIE w zdaniu pierwszym -> miejmy nadzieję, że to NIE sen proroczy.

    Żeby nie było, że jestem świnia;)

    Polubienie

Dodaj komentarz