Nie ma jak raz na jakiś czas spędzić upojny weekend przed telewizorem. Wyspać się aż po zrośnięcie brwi, leniwie wypić kawę z mlekiem (a raczej, jak w moim przypadku, mleko z kawą), podać Dziecku przygotowane przez wyimaginowaną Nianię Franię śniadanko – najlepiej telepatycznie, gdyż ostatnio Lokator głównie rozgłośnie protestuje, w przerwach zaś kręci nosem, ewentualnie ogranicza się do stanowczego a dźwięcznego "nie"- a następnie leżeć i pachnieć, czyli wylosować sobie w programie coś, co nas nie odstraszy a być może nawet zainteresuje i badać jak to jest żyć normalnie i statystycznie.
Jednakowoż… jako, że normalni i statystyczni nie jesteśmy choćby przez skład osobowy naszej komórki, co nawet nie jest do końca społeczna… wstałam niewyspana, kawę siorbnęłam dwa razy, z czego raz sparzyłam sobie język, a przy drugim, mogłam sobie z niej robić zimne okłady na ewentualnego globusa w skroniach. Poza tym Dzieć oprotestował wszystko, łącznie ze wstawaniem, a że wcześniej oprotestował zaśnięcie i nadejście ciemnej a głuchej nocy, mój wkurw wielopoziomowy nie sięgnął zenitu tylko dlatego, że byłam zbyt zmęczona brakiem snu i innych takich. Wyimaginowana Niania Frania zażądała podwyżki a telewizor przy każdym mocniejszym powiewie wiatru, który uczynniał zaokienne drzewa, ukazywał pełną gamę kaszy – od jaglanej po pęczak.
Zatem skoro już ustaliliśmy, że tytuł prezentuje raczej sarkazm niż stan faktyczny, pora na dopełnienie informacji.
Weekend spędzam całkiem aktualnie i poważnie rzecz ujmując pracująco. Tym razem nie wyklejam krzesełek plastrami cytryny, ani też nie kręci mnie Tabcin. Tym razem molestujemy z Halutą książki, płyty, filmy i nie wiem co jeszcze, ale z pewnością będzie to niespodzianka. Tyle, że bez czekolady. W dużym skrócie – katalogujemy dobra wszelakie dostępne na półkach i mamy to zrobić super_hiper_mega_giga dobrze. Tak z przysłowiowym wodotryskiem. Przyznam, że mocno odzwyczaiłam się od ręcznego pisania, a cała praca polega na opisywaniu w kajeciku i alfabetycznie każdej z książek (na płyty i filmy czas przyjdzie jutro), z uwzględnieniem serii, cyklów, sag, ksiąg i wydań kolekcjonerskich. Przy tym właściciel kolecji wyraźnie i najmocniejszym pała uczuciem do szeroko pojętej fantastyki, a tam – jak każdy chyba wie – nazw rozmaitych ksiąg, sag, serii i cyklów jest multum. Kiedyś nawet myślałam, że to mnożenie dziwnych tytułów i nazw ma jakiś cel ale albo jest on bardzo mocno ukryty albo po prostu w walk ferworze zanikł. Teraz myślę, że to tak umyślnie i dla utrudnienia. Coś na kształt konkursu jak najbardziej zapełnić okładkę książki by była jeszcze okładką. Olbrzymia liczba smoków, królewien, mniej lub bardziej błędnych rycerzy i innych barowych opojów o imionach, których wymowy nie podjęłabym się na zbyt trzeźwo, przewijających się przez ten gatunek literatury, przywodzi mi raczej na myśl raczej spory tłok. A na każdej okładce fantasy musi smok, albo coś co przynajmniej ma szansę się o takiego wyrośniętego gekona otrzeć. W tym wszystkim nagła obecność Pereza-Reverte mile łaskocze wzrok.
Pisałam dziś bez przerwy przez kilka godzin i teraz nie mogę zamknąć oczu by nie zobaczyć tam jakiegoś dragona. Kosmos po prostu.
O sile mojego psychicznego odurzenia lekturą niech świadczy fakt napisania nowej notki. Bo sądziłam, że jak skończę, podpalę alfabet. A tu proszę, jaka niespodzianka.
Tymczasem jutro pracy ciąg dalszy. I kończę już. Bo padam.
Branoc…
Pierwszy?
Nic mądrego nie mam do napisania, poza wyrazami współczucia. Czy posiadacz kolekcji zamierza wydać katalog?
I jeszcze, bo pęknę:
wczoraj urodziła nam się Irenka 🙂
PolubieniePolubienie
odręcznego pisania współczuje – ręka moze odpasc a nastepnego dnia odcisk na palcu pojawia sie ;/ a fantasy – u nas głównie taka literatura na półkach – a smoki moga byc, ale wole krasnoludy bo ja taka krasnoludzka kobita jestem 🙂
PolubieniePolubienie
Hm… prywatnie napomknę jedynie, że znam pewnego wielbiciela fantasy. Dostanie nawet na urodziny książkę Sapkowskiego z autografem. Fantasy bywa fajne, ale nie w nadmiarze 😀
Różne mamy weekendy. Ja miałam zaskakujący.
PolubieniePolubienie
krasnoludzka baba? znaczy brode masz?i topór?:)
PolubieniePolubienie
Allle fajna robota. Dla mnie wymarzona. Zamienisz się w razie czego? ;-/
PolubieniePolubienie
niestety, moja ulubiona kasza manna nie dostapiła zaszczytu wystąpienia w tej notce…tylko gryczana i jaglana – pośledniejsze z kasz 🙂
PolubieniePolubienie
brodę próbuje zapuścić, ale topór mam 😉
PolubieniePolubienie
Bury – mój drogi ależ manna jak najbardziej pośród kasz się zawiera… zauważ 🙂
PolubieniePolubienie