Uwielbiam gdy wszystko jest względne. A już najbardziej gdy obejmuje to interpretacje czynione przez Panie Z Recepcji. Panie Z Recepcji w kategorii Służba Zdrowia z założenia mają być chyba nieprzejednane, wrogie i niczym rotweiler sąsiada bronić dostępu do… no właśnie do czego?
.
Telefon pierwszy, godzina 8.00:
Przychodnia na Płockiej.
– Dzień dobry, tu Bajka, naszym lekarzem jest Doktor Królik, chciałam zamówić wizytę domową u Dziecka.
– Doktor Królik będzie o 16.00. Wtedy proszę dzwonić.
– Ale nie mogę tyle czekać. Syn od północy ma wysoką gorączkę, pomimo prób jej zbijania i wymiotuje.
– No nie pomogę pani.
– Nie ma innych lekarzy?
– Inni lekarze mają teraz pacjentów. Proszę przywieźć Dziecko na poradni dzieci chorych.
– Niestety wymiotujące Dziecko z 40-stopniową gorączką nie nadaje się do przewożenia…
– Ale Doktor będzie dopiero o 16.00.
– A czy może Go Pani powiadomić telefonicznie? Bo jak mniemam telefonu nie może mi Pani udostępnić?
Pani oczywiście nie mogła. Nic.
Jestem kwiatem lotosu na tafli jeziora.
.
Telefon drugi, nieco później:
Przychodnia na Elekcyjnej.
– Dzień dobry, tu Bajka, czy mogę zamówić wizytę domową do chorego Dziecka?
– A kto jest lekarzem Dziecka?
– Nie mamy u Państwa swojego lekarza.
– No to nie może Pani zamówić wizyty.
– Ale to przychodnia publiczna, tak?
– Tak ale skoro nie podpisywała Pani u nas oświadczenia, to lekarz nie może do Pani przyjechać.
– Nie ma żadnej możliwości? Syn ma 40 stopni gorączki i wymiotuje.
– Nie ma.
– Dobrze, czy w takim razie mogę Panią prosić o podanie nazwiska?
Nie mogłam. Pani odłożyła słuchawkę.
Nadal kwiat lotosu na tafli jeziora.
Ale wewnętrznie już ujadam.
.
Telefon trzeci, później:
Medycyna Rodzinna słynie z tego, że przychylna, zawsze i po Twojej stronie.
– Dzień dobry, tu Bajka, chciałam zamówić wizytę domową u chorego Dziecka.
– Nazwisko lekarza?
– Nie leczymy się u Państwa, ale…
– No to nie może Pani.
– Po prostu nie?
– Po prostu.
– Prywatnie też nie ma takiej możliwości?
– Nie.
Jestem piłą tarczową w środku lasu.
Ale nadal lotos i zen. Się wie.
.
Telefon czwarty, quod penis wie kiedy:
Medicover, mam kartę pracowniczą, ryzykuję.
– Dzień dobry, tu Bajka, numer mojej karty to XXX, chciałam się dowiedzieć czy uprawnia mnie ona do wezwania lekarza na wizytę domową do Dziecka.
– Chwileczkę, już sprawdzam.
W słuchawce koślawo-pozytywkowy Verdi.
– Tak Pani Bajko uprawnia Panią, już przełączam do Działu Zapisów On-line.
Przez chwilę oddycham z ulgą.
– Dzień dobry, tu Dział Zapisów On-line, w czym mogę pomóc?
– Dzień dobry, tu Bajka, numer karty, bla bla bla…
– Ale niestety nie ma Pani takiej możliwości.
– Przed chwilą Pani koleżanka z Działu Obsługi Klienta poinformowała mnie, że mam, więc mam czy nie mam??
– No nie ma Pani. Mogę zaproponować wizytę prywatną, koszt 200 złotych, lekarz mógłby być między 19 a 22.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Kwiat lotosu, kwiat lotosu, kwiat lotosu kurwa.
.
Telefon piąty, nie patrzę na zegarek:
Przychodnia Wolska, prywatna.
– Dzień dobry, tu Bajka, chciałam zamówić wizytę domową do chorego Dziecka.
– Dzień dobry, co się dzieje?
– Mały ma prawie 2 lata, 40 stopni gorączki i wymiotuje, zaczął w nocy, mimo prób zbicia gorączka się utrzymuje.
– Proszę podać numer telefonu i adres. Poszukam lekarza i oddzwonię do Pani.
Za pół godziny miałam umówioną wizytę. Pani Doktor akurat była w domu, więc mam szczęście. Koszt wizyty 120 złotych.
.
Pani Doktor przyszła, obejrzała, osłuchała, przewertowała książeczkę, wypytała. Zatrucie pokarmowe prawdopodobnie na tle alergicznym + infekcja. Zyrtec, Nifuroksazyd, pieczone jabłko, smecta, orsalit dodawany do kleiku ryżowego, do picia ciepłe heratki oraz… odgazowana coca-cola na łyżeczce.
Pomogło.
Nie umiem opisać tej ulgi.
A Pani Doktor pomimo tego, że zostawiła namiar „gdyby coś się działo”, wieczorem sama zadzwoniła spytać jak się czuje Igor. Złota kobieta.
Idę spać.