Było w kwestionariuszu. W tej rubryce wpisałam między innymi, że lubię czytać w wannie i rozmawiać z Synem o kosmosie.
Potem postanowiłam sprawę ułatwić i wysłać wypełniony kwestionariusz e-mailem. W końcu nazajutrz miałam podpisać umowę. Niech sobie Pracodawca pomyśli jaka jestem fajna i myśląca trzcina.
Taaa…
Rano wstałam, dokonałam zwyczajowych czynności higieniczno-zachowawczych i jakgdyby nigdy nic wyszłam z domu. Dobrze, że wzięłam głowę aczkolwiek w świetle późniejszych wydarzeń przyznam, że nie do końca wiem w jakim celu. Bo w zasadzie dużej różnicy by nie było. Chyba tylko w cielesnych proporcjach.
Bo ponieważ albowiem w świetle późniejszych wydarzeń okazało się, że owszem e-mail dotarł i nawet parę słów ciepłych na zachętę skreśliłam żeby nie było tak bezosobowo. Ale właściwie to szkoda, że nie dodałam w załączniku rzeczonego kwestionariusza…. Kwestionariusza co to go wypełniłam mozolnie i odesłać pragnęłam celem się_wykazania.
To się wykazałam kurka siwa. Koncertowo.
Żeby było jeszcze śmieszniej (choć dopiero teraz mnie to zaczęło bawić), nie zabrałam również ze sobą porfela z dowodem osobistym, niezbędnym jak wiadomo do podpisania umowy o pracę, chyba, że zna się jego numer. Nie znałam. Poza tym nawet gdybym w posiadaniu tej wiedzy była, nie da się jej skserować i dołączyć do reszty dokumentacji.
No generalnie masakra jakaś. Tylko czekałam na gigantyczną planszę z napisem: jesteś w ukrytej kamerze, nie mrugaj. Ale żadnej planszy nie było. Nawet za paprotką sprawdziłam – pusto.
Doprawdy chyba tylko ja tak potrafię.
Na szczęście numer jeden Pracodawca wykazał się daleko rozwiniętym poczuciem humoru i potraktował to z dużym uśmiechem, bezproblemowo i w ogóle ze sporym zrozumieniem. I w zasadzie to mogłam to dowieźć w innym, dowolnym, terminie. Ale…
Na szczęście numer dwa Nowy okazał się Superbohaterem i w pół godziny wrócił do domu, wysłał kwestionariusz nadal tkwiący radośnie na pulpicie komputera, chwycił mój portfel z dokumentami i przywiózł mi to wszystko niemalże w zębach. Tu zostawiam miejsce na okrzyki i westchnienia tudzież inne świadectwa uwielbienia 😉 Zaprawdę powiadam Wam, że wystawię Mu pomnik z czekolady i będę tam przyprowadzać wycieczki dobrze rozwiniętych gimnazjalistek. Całe hordy. Obiecuję.
No i tyle.
W rubrycie zainteresowania i umiejętności mogę sobie dopisać: mekong delta na trzech metrach kwadratowych + świetnie potykam się o własne sznurówki. Albo coś w stylu zbliżonym. No wstyd no.
Za to jestem pewna, że przynajmniej na wejściu wszyscy mnie zapamiętali 😉
Ps. A Wy jakie macie wspomnienia-niewypały pracowe?
__________________________
Jako ciekawostkę podam tylko, że w Firmie też funkcjonuję jako Bajka, wszyscy mówią sobie po imieniu a atmosfera jest taka, że mam ochotę zabrać ją sobie do domu i zamrozić na dni burzy i naporu.
Miło, prawda?
Zaczynam za dziesięć dni.
Milusio 🙂
Fajnie znów Cię czytać – doczekałem się wreszcie – chcę jeszce jeszce jeszcze 😉
Dobranoc.
PolubieniePolubienie
Strasznie sie cieszę, atmosfera w pracy to podstawa. O wiele przyjemniej i bardziej ochoczo sie pracuje :D.
Ja często przez moje czytelne pisanie formularzy musze często poprawiać dane w rożnych instytucjach na przykład PESEL, w legitymacji i papierach na studiach miałem datę urodzenia postarzającą mnie o jakieś 10 lat – problemy podczas kontroli biletów itp.
PolubieniePolubienie
uwaga o blondi będzie:
poszłam na egzamin prawa jazdy jak wyżej wymieniona bajka bez dowodu osobistego. czy mnie wpuścili?
hahahahaha
(nie)
(następne terminy mają na środek lipca, nice isn’t it?)
kurtyna
PolubieniePolubienie
W 3 tygodniu pierwszejw życiu roboty poleciałam do Bostonu jako paprotka swojego pierwszego szefa. I walizka mi zaginęła. Na uroczystą kolację, gdzie obowiązywały stroje wieczorowe poszłam w indyjskiej spódnicy i klapkach. W ramach stroju wieczorowego posiadałam aksamitna torebkę… I szminkę kupioną mi przez rozbawionego szefa. Za 100 dolków. Wtedy jescze nie emitowali reklamy o mentosach, niestety…
PolubieniePolubienie
pracowych żadnych, zawsze mam dowód i co trzeba i w ogóle taka porządna, praworządna, zorganizowana i bez polotu jestem.
ale jak miałam zarejestrować samochód i to już było trzecie czy czwarte podejście, to poszłam do okienka (odstawszy przedtem w kolejce dwie godziny, a jak) bez umowy kupna-sprzedaży. od tego czasu jeszcze dokładniej sprawdzam czy mam wszystkie dokumenty ze sobą 😉
PolubieniePolubienie
O matko!
Jesteś talenciara 🙂
A to o czekoladzie pożyczam i jakby co śmignę tekstem Ślubnemu , ok? Prawa autorskie dorysuję później :-)))
PolubieniePolubienie
śmiało i do boju 😉
PolubieniePolubienie
kiedyś wysyłałam CV do firmy i zapomniałam zmienić podpis, który brzmiał:
„Jedyna różnica między mną a wariatem polega na tym, że nim nie jestem. Agnieszka & Salvador”
Oczywiście się nie odezwali. Widocznie jednak szukali wariatów.
🙂
PolubieniePolubienie