Stoję sobie ostatnio (bo tak mam, że czasem stoję a nie ciągle biegam) w sklepie muzycznym. Rodzimym zresztą. Mam w nim 25% zniżki z okazji pracy w Firmie, więc czasem wybieram się popatrzeć co to bym sobie kupiła gdybym stosowne fundusze posiadała. A czasem tylko odsłuchać to i owo. Stoję więc grzecznie, standardowo przy moim ulubionym regale po lewej i wertuję literkę Em jak Ministry a obok w regale jazzowym grzebie coś sobie w panu Coltrane J. (ach och i w ogóle za tę jego muzykę z akcentem na pierszą sylabę też mogłabym sobie w nim chętnie pogrzebać czasem) miły Pan Sprzedawca.
Pan Sprzedawca w Firmie charakteryzuje sie tym, że nosi służbowy mundurek z czerwonym logo i jest strasznie biedny bo nie dość, że zarabia tyle co nic to jeszcze musi się pocić w tym mało przewiewnym brzydactwie i obnosić z dumą Świętą Misję Firmy na obliczu poszarzałym z eksploatacji. W dodatku gdziekolwiek się pojawi ten Pan Sprzedawca, zaraz obstępuje go tłumek pytających niewiast i młodzieńców wszelakiej maści tudzież samotny emeryt z aktówką. Tłumek zadaje pytania z gatunku oczywistych – bo jak się stoi w dziale Pop rzut oka od litery Em i szuka nowej płyty Madonny to wiadomo, że nie będzie jej raczej w dziale Ciężkie Brzmienie pod literą Fał – a Pan Sprzedawca odpowiedzieć musi i to z uśmiechem bo tak mu nakazuje Święta Misja Firmy. I jeszcze powinien rzucić wszystko w diabły (na przykład chronologiczne układanie płyt Coltrane J.), zaprowadzić za rękę delikwenta do działu Pop, dobyć płytę Madonny spod stosownej litery, wręczyć ją z prezentacją zgryzu nr 5 Kupującemu i uprzejmie zaprosić do kasy. Pytając o ‚zdrowie i ogólne samopoczucie w Naszym Sklepie’ przy okazji. A potem powinien wytłumaczyć się kolejnemu Kupującemu ‚dlaczego do cholery Coltrane J. jest rozpieprzony byle jak a nie chronologicznie?!’. O, to właśnie powinien uczynić Pan Sprzedawca. Prawda, że proste?
Czasem jednak zdarzają sie kwiatki wybitne i na uwagę zasługujące. Wczoraj na przykład jak tak sobie staliśmy i grzebaliśmy, każde w innym panu w liczbie pojedynczej bądź mnogiej, do Pana Sprzedawcy podeszły dwie Dziunie. Lat na oko wczesne naście. Dziunia numer 1 miała na sobie plastik różowy i niebieskie tipsy z diamencikami a Dziunia numer 2 na odwrót. Odcienie różne ale gama kolorystyczna jedna. Refleksję na temat tego czego sie teraz można nauczyć w gimnazjum przerwało mi pytanie jednej z Dziuń, które zburzyło mroczny klimat ciężkich brzmień w moim umyśle i przesterowało wszystko na dziki rechot.
– Nie wie pan może gdzie może leżeć to? Nanana nana na nananaj na nana na na mmmmmmm na?
Pan Sprzedawca pobladł, stłumił uśmiech całkiem niezgodny ze Świętą Misją Firmy, odchrząknął i spytał grzecznie:
– A wiecie może kto to śpiewa? Albo gra?…
Dziunie spojrzały po sobie, druga podrapała się w głowę i wyjaśniła:
– No nie bardzo ale to szło póżniej jakoś tak: tarara ta ra tam tararam tam taram tam taramtaram tam.
Tu mnie olśniło. Oderwałam się od barierki, której przytrzymywałam się by ze śmiechu nie spaść piętro niżej prosto w dział Ekonomia i wypaliłam:
– Britnej Spirs – Toksik.
Sama nie wiem kto był bardziej zdziwiony: czy Dziunie, które już zaczęły wątpić w swoje umiejętności wokalne, czy ja bo skąd_ja_to_do_cholery_wiem?, czy też Pan Sprzedawca, który nie mógł się powstrzymać od rozdziawu gębowego. W końcu stałam przy literce Pe jak Paradise Lost…
Param pam param, ole!
Apdejt niemalże histeryczny:
Ojezuojezuomatkokolorowa!!! Właśnie wychodząc z biura wpadłam byłam na Kazimierza Staszewskiego… TEGO Kazimierza Staszewskiego… i jedyne na co było mnie stać to ‚O!’ w wydźwięku radosnego zdziwienia. Na szczęście Kazik wykazał się większym polotem i na mój głupi uśmiech zareagował ‚dzień dobrym’. Też ‚dzień dobry’ Pani Kaziku. Teraz to już nawet bardzo. Idę się ze szczęścia powiesić za sznurówki.
Ale najpierw pójdę może podstemplować w kadrach książeczkę zdrowia. W końcu każdy pretekst jest dobry 😉
O kurka siwa!
Obstawialam jakis tokio hotel albo inny wstrzasajacy przejaw artyzmu w rodzaju blog 27:-)
Tak, tak tu mnie smieszy,ale jak sobie przypomne jak kupowalam kiedys czesci do samochodu…:-)
(skomplikowany uklad choreograficzny plus odpowiedz na pytanie do jakiego golfa-ŻÓŁTEGO, no co , NAGLE zapytal;)Na usparwiedliwienie mam tylko tyle,ze bylam bardzo mloda i niedoswiadczona. 🙂
PolubieniePolubienie
heh … nie mam to jak ciekawa praca z klientem 🙂 swoja droga Pelen podziwu jestesm za rozpoznanie jakze szanownego „klasyka” :p
PolubieniePolubienie
Nie wszystkie gimnazjalistki są takie głupie. Ja na przykład słucham rocka, a mam piętnaście lat. I książki nawet czytam, co w dzisiejszych czasach wsród młodzieży nie jest zbyt popularne.
PolubieniePolubienie
a kiedyś był taki odcinek „świata wedlug Bundych”, w którym biedny Al latał po sklepie muzycznym za jedną piosenką, nucił ją wszystkim i nikt nie wiedział, nawet ichni Pan Sprzedawca, który zresztą był tam tylko od przyjmowania problemów w rodzaju co miały te panieny z notki. i ja wiedziałam, aha!
opłaca się słuchac Beatlesów:>
a było to „(Anna)Got To Him”, mmmm śliiiiczne
PolubieniePolubienie
co prawda muzyki Nika słucha zgoła odmiennej, bo tak jak dziewczyna poniżej, a z dekoracji preferuje pieszczochę, z całkowitym wykluczeniem różu w odzieniu, ale z rozmaitymi fascynacjami muzycznymi dość często zapoznaje mnie w taki właśnie sposób. ale to dlatego, że ja nie mam pamięci do tytułów, a do brzmienia i owszem. więc ona „lalaa param tam trututu” a ja „WIEM!” i dalej śpiewamy razem, w ramach uzgodnienia, czy tępa matka aby na pewno zajarzyła właściwy kawałek;-)
PolubieniePolubienie
Do komentarza Ankea’i – Nikt nie jest głupi ze względu na to jakiego typu słucha muzyki. Może sprawiać takie wrażenie jeśli np prezentuje określony typ myślenia czy zachowania ale nie jeśli chodzi o jego gust. Ponadto nie wypowiadałabym się raczej co do inteligencji Dziuń bo jej nie badałam i robić tego nie zamierzam. Tak więc nie generalizuję o wszystkich gimnazjalistach a refleksję swoją miałam na temat tych plastików, tipsów i kolorków makijażu w tak młodym wieku. Nietutejsza jestem ale za moich czasów młodzież postarzała się makijażem nieco później
PolubieniePolubienie
Ej, no – Kazimierza zazdroszcze!!
PolubieniePolubienie
Bajko, to nie chodzi o to, że są głupie bo słuchają takiej czy innej muzyki. Wierz mi, że w ogóle nie miałam na myśli ich preferencji muzycznych. Może nie powinnam pisać „głupie”, ale na codzień spotykam się w szkole z takimi ludźmi i po prostu czasami nie da się powiedzieć inaczej o nich. Opisałaś typowe nastolatki, a ja tylko chciałam dodać, że nie dla wszystkich liczą się tylko kosmetyki, ciuchy, chłopaki itp. I własnie o takich dziewczynach nie mam dobrego zdania, co wyraziłam dobitniej w moim poprzednim komentarzu 😉 Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Baj, ale przyznaj się, skąd Ty to znałaś?!
Sze, ja z pełną premedytacją i złośliwym uśmiechem na męskie pytania, jaki to samochód, odpowiadam kolorem.
PolubieniePolubienie
z pracy, kolega często słucha eski, a ja nie zawsze mam czas na słuchawki od 94. Nawiasem mowiac uważam, że powinno się znać jak najwięcej muzycznych – mniej lub bardziej ‚naszych’ ale zawsze – gatunków i ich przedstawicieli bo to tylko dobrze o nas świadczy.
Znam też smak ślimaków kuchni francuskiej choć mi nie smakują. Znać dużo, wybrać to co lubię – tak mam.
PolubieniePolubienie
A to swoją drogą.
Choć ślimaków to próbować chyba jednak nie będę 😉
PolubieniePolubienie
Cóż za spotkanie trzeciego stopnia?!!! Zazdroszczę.
PolubieniePolubienie
trzeba było poprosić Kazia, żeby ci się podpisał na bjuście!:)
PolubieniePolubienie
Wyjdę na straszną prowincjuszkę, ale w Warszawie chyba najbardziej lubię to, że co rusz zdarza mi się napatoczyć na kogoś znanego z telewizji, szczególnie w Promenadzie, bo tam robią sobie przerwę w nagraniach w Polsacie. Na pasach malo nie przejechalam samego Zygmunta Solorza! 😉
PolubieniePolubienie
Kan, normalnie zamachnęłaś się na władzę;-)
PolubieniePolubienie
Bajka, Ty się nie tłumacz, że kolega, że eski słucha, tylko przyznaj, że w drodze dom-praca praca-dom w łokmeniku „na-nana-rara-na-pam-pam” Britney & co. leci w kółko! ;)))
PolubieniePolubienie
na dzien dobry trzeba bylo odpowiedziec ‚los sie musi odmienic’
PolubieniePolubienie
No oczywiscie w „linkach”
PolubieniePolubienie
…się śmiej. Z racji mojej wybitnej pamięci i słynnej orientacji nigdy nie pamiętałem ani tytułów ani wykonawców. Więc gdy prosiłem Kerrego żeby mi nagrał jakiś kawałek to zapisywałem mu to na kartce mniej więcej tak: Ta da da, ta da da, tada da dada, ta da da , ta da da , może rozpoznasz ten kawałek, Kerry rozpoznawał bezbłędnie. Może powinienem to opatentować jako konkurencję dla zapisu nutowego…
PolubieniePolubienie
ja bym się wcale mocno nie zdziwiła, gdyby się okazało że mr. Staszewski też czyta radziecki termos 😉
PolubieniePolubienie
eee… nie sądzę. gdyby czytał, poprosiłby mnie o autograf 😉
PolubieniePolubienie
Ha, no normalnie szoken. A dzisiaj grają u mnie, a ja nie mogę, nie mogę… :(((
PolubieniePolubienie