Przypadki młodej (cicho tam) matki

Reaktywowałam sobie profil na randkach. Dla poprawienia nastroju co to się wziął zepsuł mimo wiosny (która nawiasem mówiąc dziś mocno ma przechlapane bo zimno mi tu, że hej). Znaczy założyłam nowy bo do starego dziwnym trafem nie mogę się dostać. Wot zagwozdka. Wsadziłam na ten nowy zdjęcia, na których wyglądam jakbym była soł macz biutiful that ja cię kręcę i łechcę swoją próżną próżność pod brodą. Oj łechcę.

Rety! Ale mam ubaw. W zainteresowaniach wpisałam – Syn – zgodnie z prawdą zresztą bo ostatnio nie interesuję się nawet tym kto kogo i dlaczego. I nawet wiek wpisałam faktyczny – dwadzieścia siedem znaczy. A tu mnie wypisują jeden z drugim i z pięćdziesiątym co gdzie oni by mnie zabrali i co pokazali. Jeden ma lat siedemnaście, inny dwadzieścia dwa, to co oni mogliby mi pokazać czego ja jeszcze nie widziałam? Dzienniczek ucznia chyba 😉

Ale nastrój poprawił mi się błyskawicznie. W piątek rechotałam całą drogę do domu. Aż się w tramwaju poodsuwali. Całkiem przyjemnie zresztą było – przynajmniej miałam miejsce siedzące.

W sobotę poszłam z Młodym do parku straszyć kaczki i strzelać suchym chlebem po ryju przygodnych ekshibicjonistów. Niestety kaczek nie było, a jak już się kilka trafiło to się ruszać nie mogły z przeżarcia, więc zrezygnowałam z realizowania pomysłu wepchnięcia im tego chleba na siłę i poszłam dalej. Przygodny ekshibicjonista okazał się być Człowiekiem Z Tekturowym Pudłem i dobrze, że to dostrzegłam – mimo braku okularów – bo ani chybi zarobiłby celny cios sędziwym już bochenkiem w sam środek czoła. Ciosy generuję bez użycia narządu wzroku. Automatycznie.

Po południu przyszedł z wizytą Wujek Mini i przyprowadził ze sobą dwie urocze damy: Wodnicę i Grzdyla. Towarzystwo grzecznie umieściło się na kanapie a Grzdylówa z miejsca zabrała się za porządki. Tu zajrzała do szafki, tam rozwiesiła rozplecione motki wełny – bawiła się w pajęczynę, jeszcze gdzie indziej upchnęła obywatelskie gryzaki a w wannie to nawet słoik dżemu znalazłam. Urocza dziewczyna.

Igor spodobał się wszystkim a najbardziej Młodej, która najpierw przykryła Go szczelnie misiami a następnie łaskawie usunęła jednego pozwalając Małemu oddychać i uśmiechać się z wdziękiem do gości. Trzeba przyznać, że mam nadzwyczaj spokojne dziecko. Ale wszystko jeszcze przede mną. Małgosia jest oczywiście cudowna i natychmiast zapragnęłam gościć Ją częściej ale nie przeszkadza mi to cieszyć się, że Lokator fazę tornada ma jeszcze przed sobą. Póki co obrzygał gości trzykrotnie i bardzo ze swego dzieła zadowolony oddał się pieszczotom Wujka Minimala.

Wujek Minimal z kolei oczywiście natychmiast zapragnął się rozmnożyć, na co zareagowałam żywiowołym dopingiem – wszak facetowi, który pierwszy urodzi dziecko obiecano milion dolarów. Poza tym Wujek Mini był monotematyczny bo spodobało mu się moje mieszkanie i odtąd napalony jak szczerbaty na suchara gadał już tylko o cenach nieruchomości na rynku wtórnym. Wodnica w tym wszystkim była najspokojniejsza i z pobłażliwym uśmiechem gasiła zapędy Grzdylówy. Bezapelacyjnie można przyznać jej Order Cierpliwości. Ja bym za Małą nie nadążyła.

Zaopatrzeni w pieluchy i pupne chusteczki pożegnaliśmy wesołą ferajnę po wieczorynce. Lokator oddał się kontemplacji świata widzianego z podłogi – dałam Mu czas żeby ochłonął po spotkaniu z Nową Kobietą Jego Życia – a ja wyszukiwaniem niespodzianek. Z glanów powyjmowałam grzechotki, garderobę wyplątałam z wełnianych splotów, nawet dżem wyjęłam z wanny i do lodówki zajrzałam. Nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Nic a nic. Wykąpałam Młodego, nakarmiłam, ukołysałam, wykąpałam się sama – poszłam spać.

I to był błąd.

O trzeciej z minutami zbudziło mnie delikatne ‚kap kap’ dochodzące z głębin mieszkania. A że sen mam płytki odkąd pojawił się Syn, to wyłapałam z majaków bezbłędnie. Wstaję, myślę sobie: ‚ki diabeł’ i walcząc z Wszechogarniającym Ziewem drepczę do łazienki. Cisza. To nie tu. Włażę więc do kuchni. Kran czysty. Nasłuchuję. Otwieram lodówkę…

I to był drugi błąd.

Młoda przestawiła pokrętło. Z piątki na zero. I tak miałam rozmrozić bo wołała o pomstę do nieba ale żeby o trzeciej z soboty na niedzielę? 😉

Czy już mówiłam, że to urocze dziecko?

Bajka z bardzo czystą podłogą

7 uwag do wpisu “Przypadki młodej (cicho tam) matki

  1. Normalnie palę się ze wstydu:( Młoda dostaje szlaban absolutny na wszelkie szafki w cudzych lokalach.

    Bosz. I jeszcze dźem w wannie. Pewnie bawiła się z nim w chowanego:)))

    Polubienie

Dodaj komentarz