Młody czuje się i lepiej i gorzej. Lepiej w dzień, gorzej nocami. Lepiej jeśli chodzi o sprawy płucno-oskrzelowe, gorzej bo lekarze nadal nie wiedzą co podłapał w szpitalu i czemu w związku z tym wszystko co zje, wydostaje się na powierzchnię w trybie przyspieszonym. Obiema z możliwych dróg. Co noc ma więc kroplówki a ja dostaję świra od maszynek, które robią ‚ping’. Czuję się jak taśma produkcyjna bądź starszy specjalista do spraw wymiany pampersów. Wpiszę to sobie w CV. Poza tym każdy materiał ma swoją wytrzymałość. Za chwilę nadam imiona każdemu z napotkanych robali i będę kolekcjonować ich rodzinne zdjęcia na przestrzeni pokoleń. Jeszcze tydzień i kogoś pogryzę. Dotkliwie. W okolicy kuchni.
Powoli zaczynam mieć dosyć. Która to już doba bez snu? Jedenasta? Jakoś tak. Na szczęście odbija nam – mamom z sali numer dwa – humorystycznie. Bo ileż można sie martwić. Dostajemy więc mówiąc anachronicznie bzika a współcześnie pierdolca z przytupem a co za tym idzie prezentujemy dość abstrakcyjne dla personelu i postronnych widzosłuchaczy poczucie humoru. Jest przynajmniej wesoło. Pani doktor Dyżurna zresztą jest dla nas nieustającym natchnieniem:
– Dziecko mi się krztusi i ciężko oddycha!
– No tak. Bo chore.
Aha…
Godzina kąpieli to na ogół dziewiętnasta. Wtedy zamykamy drzwi. To zawsze generuje coś w stylu sauny w naszym i tak dusznym pomieszczeniu. Ale nie sposób moczyć dzieci w przeciągu. Post factum zagląda Piguła z tacą pełną strzykawek:
– A co to za parówa? – wykrzykuje tonem, który przewodzi prąd lepiej niż woda w szpitalnym sedesie.
– Frankfurterka – wyjaśniam ze spokojem wgryzając się w kanapkę.
A propos kanapki to wszystko smakuje tu jak tektura. Falista tektura. Przynajmniej tak sobie ów smak wyobrażam, bo nigdy jakoś szczególnie nie gustowałam w przemyśle papierniczym w charakterze kolacji. Spożywam cokolwiek i to też tylko w tak zwanych wolnych chwilach. A że nie jest ich ostatnio zbyt wiele odnoszę wrażenie, że funkcjonuję już chyba tylko siłą woli. Pobudka o szóstej. Ubranie na grzbiet, toaleta o zapachu popielniczki, pasta o smaku mięty, potem startujemy z Młodym: termometr, pielucha, lekarstwa, śpiochy, stop!, inhalacja, karmienie. Do pracy marsz. Ósma – piętnasta. Literki, cyferki, zdania podrzędnie złożone. Kanapka i herbata w pośpiechu. A w plecaku Pan Dojarka. Piętnasta zero siedem mam tramwaj. Dalej to już warunkowanie klasyczne i jazda bez trzymanki z cyrkiem na zmianę. Do wieczora.
Ze szpitala wymykam się tylko w późnych godzinach nocnych, gdy Młody wymęczony rozmaitymi zabiegami i kaszlem uśnie sztucznie nawadniany przez metalowe drzewko szczęścia stojące przy łóżeczku i kapiące Mu wprost do żył. Wtedy mogę pojechać do domu, zabrać kolejne pieluchy i czyste obywatelskie ubranka, umyć się, przebrać, poczuć jak człowiek i… wrócić na plac boju. Zajmuje to jakieś dwie godziny. W tym czasie jestem prawdziwym światowcem. I już tylko z nostalgią spoglądam w kierunku kurzącego się łóżka i samotnego koca w kącie pokoju.
Portier w szpitalu jak zwykle z sapnięciem przyjmie moją kurtkę i wyda brzęczącą blaszkę z kolejnym numerem. Potem karcąco spojrzy na moje buty i zawiesi wzrok na leżących na blacie ohydnych niebieskich foliowych ochraniaczach, które wciska się za złotówkę w każdym szpitalu, bo tak.
– Chce pani paputki?
– Nie. Willę z basenem.
Przecież mam kapcie.
Już północ.
Jestem zmęczona.
Trzeba cie porządnie nakarmić.
PolubieniePolubienie
No to zaklinam dalej i trzymam paluchy pozaciskane. Maluchowi zdrowia, Tobie spokoju i snu. Będzie dobrze.
PolubieniePolubienie
po tych podłogach jeszcze będą
sufity, balety, rozkwity
jeszcze zamiast parówy niesmacznej,
bo z wody nieświeżej i metafor
będą misy cymesów pełne
i „naprzód” zamruga semafor
PolubieniePolubienie
gdyby po wyjsciu ze szpitala potrzeba było inhalowac- mam inhalator i chętnie pożyczę.
PolubieniePolubienie
przeje.ane rzekłbym krótko podziwiając wszystkie Matki
PolubieniePolubienie
Podziwiam wytrzymałość. Bądź silna Bajko ;*
PolubieniePolubienie
blog sie zeeepsssuuulll. juz od trzech notek tekst sie nie pojawia we wlasciwym miejscu tylko tak po prawo na dole i nic nie widac przez to
PolubieniePolubienie
tylko pod Firefoxem się krzaczy. Pod IE widać normalnie.
PolubieniePolubienie
pani się trzyma pani bajko…
PolubieniePolubienie
firefox czy ie, dla mnie to nie ma znaczenia, dupnie się czyta i tyle, koślawo znaczy się wyświetla, nie można tego naprawić???
Baj, trzymaj się, każdy dzien zbliża Was do zdrowia!!!!!!!!!
PolubieniePolubienie
poprzedni to ja tylko z powodu gorączki i mega grypy zapomniałam:)
PolubieniePolubienie
Ja też przesyłam dobre fluidy. A co do tekstu na blogu to naprawdę są teraz ważniejsze sprawy od poprawiania bloga i tak podziwiam, że Bajka ma siłę pisać..
PolubieniePolubienie
Nie wiem jak wam, ale mnie się wszystko dobrze wyświetla, więc może to nie jest wina bloga.
PolubieniePolubienie
jesteś bardzo dzielna :*
PolubieniePolubienie