Z pracy wróciłam przed siódmą i przed padem na twarz powstrzymała mnie tylko wizja umęczonej rodzicielki z mym zaślinionym i sakramencko usmarkanym dziecięciem na ramieniu. Albo na kolanach bo to się zmienia z prędkością światła. Oboje wyraźnie ucieszyli się na mój widok choć doprawdy pojęcia nie mam dlaczego, ponieważ gdy napotkałam w łazience lustro, rzeczone bydlę bynajmniej nie chciało mi wyznać żem najpiękniejsza. Chyba użyję do następnego mycia – fachowo: konserwacji powierzchni płaskiej – nowego Klina. Z alkoholem. Powinno pomóc. Lustru. Albo mnie.
Dzieć ochrypł, Mamut poszarzał na twarzy, ja doznałam w tramwaju transcendencji – oto efekty wczorajszego Babdeja.
Nie żeby to praca mnie tak zmęczyła. Raczej usilne koncentrowanie się na ‚nie myśleniu o Młodym’, przekierowania energii kosmicznej na tory inne niż ‚Babcia sama w domu – co będzie jeśli pożre ją odkurzacz’ tudzież ‚spotkał katar niemowlaka i wrednie trzymie’. Usilne koncentrowanie się na nie myśleniu męczy jednak bardziej niż samo myślenie. Wytłumaczyć jednak tę zgoła logiczną i dość oczywistą zależność przypadkowej Matce Świeżo Oddalonej jest rzeczą absolutnie niemożliwą i w stu procentach awykonalną. Bo niby to wszystko wiem ale jak pragnę zakwitnąć jest to wiedza li tylko zewnętrzna. Z gatunku tych, które wybitnie ciężko przyjąć.
Zmęczyła mnie też wybitnie przyjaźń z Panem Dojarką, z którym to musiałam nawiązać kontakt dość regularny i owocny, gdyż z uwagi na mój powrót do pracy Dzieć pozostaje w odległości od źródła zaopatrzenia dość znacznej, źródło zaopatrzenia zaś, które mam dość solidnie wmontowane w swą skromną osobę (tak zwany podwójny bufet przedni), powinno na bieżąco podlegać konsumpcji. Jeśli nie będzie podlegać – będzie bolało. Już zresztą boli bo Pan Dojarka to nie to samo co prawdziwy Dzieć tylko zwykła podróba. Pan Dojarka składa się z butelki, pompki i czegoś na kształt lejka i kolokwialnie jest zwany laktatorem. Ale to takie jakieś mało czułe i wyzute z choćby odrobiny romantyzmu. A przecież zamykam się z nim dwa razy dziennie na kwadrans w łazience. To zbliża. Nieprawdaż?
Zbliżona więc z Panem Dojarką, umęczona myśleniem o nie myśleniu oraz łaknąca odprężającej kąpieli i snu iście zimowego jak kania dżdżu, pomknęłam do domu. Po drodze w tramwaju raczył mnie olśnić Pan O Szerokim Zgryzie wpychając mi pomiędzy żebra swój szanowny łokieć. Wtedy to właśnie, pośrodku smrodliwego miasta co ma smoka z ‚gie’ na końcu, o godzinie 18.23 ujrzałam gwiazdy. Najwyższy stopień transcendencji został osiągnięty. Na sugestie co do magicznego słowa Mężczyzna Z Rozwiniętą Żuchwą nie zareagował. Zresztą może to i lepiej bo mógł wykazać się kreatywnością i wyprodukować w odpowiedzi: ‚abrakadabra, kurwa!’. Tak, to zdecydowanie lepiej.
W domu natychmiast zapomniałam o bólu. Ba, mało tego. Zapomniałam w ogóle, że posiadam żebra. Igor senny i marudny, z gorączką i nieustającym gulgotem we wszystkich dostępnych otworach uświadomił mi jaka to ja właściwie jestem wypoczęta. Bo dopiero teraz miało się zacząć. Chłop swoje waży – wiadomo, zakładam zatem, że po szczęśliwym zakończeniu wstrętnego choróbska – a co za tym idzie zwiększonego zapotrzebowania Lokatora na noszenie, mizianie i kołysanie – będę miała ręce do ziemi. Pozytywnym aspektem na pewno będzie możliwość wiązania butów bez się pochylania. Uroczo. Jak diabli.
Noc minęła z przerwami. Podczas pierwszej uświadomiłam sobie, że jestem świnką morską i mam uczulenie na koperek, podczas drugiej wlazłam w kubek z herbatą, później przestałam liczyć. Śnił mi się pogrzeb kartofla. Do tej pory nie wiem kto przyniósł wieniec z różową wstążeczką. Pewnie Młodzież Wszechpolska promuje Barbie – nowoczesną gospodynię domową o nieistniejących wymiarach.
Na deser – cytat z telewizji:
– Ucieszyłam się, że syn chce iść do collage’u. Zawsze był bardzo zdolny a przecież miał umrzeć zanim skończy 6 lat…
– Był chory?
– Nie. Jasnowidz nam powiedział.
czyli obecnie robisz na dwa etaty, szkoda, że za drugi nikt nie placi, nie? I popatrz, nawet śmy się na becikowe nie załapały…
PolubieniePolubienie
A widzisz, a wszyscy mówią że wrózka prawdę ci powie, kto by pomyslał, że to nieprawdam chyba tylko ten kto chce zdrzeć z wszechmocnym losem.
PolubieniePolubienie
ile sil w kobietach tkwi tak mis ie pomyslalo. Podziwiam.
PolubieniePolubienie
Umiesz „wyłowić”. Bez względu na to czy w przychodni czy w telewizji. 😉
PolubieniePolubienie
Bajko, jestes najdzielniejsza babka jaka znam!
PolubieniePolubienie