W żłobku jednak nie przerobią mi Dziecia na berlinki. Ba, nawet na szynkę z przeszkodami, czyli swojski salceson. Wcale mi na nic nie przerobią. Najwyżej na pogodnego, pewnego siebie, odważnego i uśmiechniętego przedszkolaka. Na to się przynajmniej zapowiada i taką też mam nadzieję. Młody szczęśliwy, cieszy dzioba aż miło, panie z grupy pierwszej bardzo sympatyczne i widać, że nie jednego gluta raczkować uczyły. Tylko ja się kurka siwa w tym całym interesie przejęłam. Bo ciężko było. I ta gula w gardle… Ale poszło. I się kręci. Pierwszego dnia byłam z Lokatorem cały czas. Żeby się oswoił i w ogóle. Ale oczywiście nie zwrócił na mnie większej uwagi. O wiele bardziej fascynujące było nowe, kolorowe miejsce z mnóstwem zabawek, kilkorgiem dzieci i ciociami. Młody najmłodszy toteż z miejsca przejął rolę pupilka tychże cioć. I najwyraźniej bardzo Mu się to spodobało. O swojego mamuta upomniał się dopiero jak pielucha zaczęła uwierać w zadek a brzuszek zagrał taniec z szablami na dwa werble. Potem wypróbował nowe łóżeczko, obślinił pół kojca, nauczył się pluć zupą na odległość i opowiedział starszej koleżance strasznie zawiłą i męczącą historię. Męczącą bo w trakcie opowiadania zasnął. Zabrałam Go o 12 całego w skowronkach i wyraźnie podrywającego jedną z nowych ciotek. Nawiasem mówiąc kocha Go już cała żeńska część placówki. Mój Syn Casanova. Od wczoraj Młody zostaje sam z całym tym placem zabaw i pluszowych szaleństw. I tylko mnie jest z tego powodu niewyraźnie. Ale widać tak to już zaprogramowano, że zawsze najmniej przejmują się sami zainteresowani a cała reszta – czytaj mamuty i różne spółki – najpierw nie śpią po nocach i pielęgnują nerwice natręctw podlewając trzy razy tego samego kwiatka na parapecie a potem przełykają ukradkiem łzę bo właśnie dociera do nich, że to dopiero początek. No. To ja już najgorsze mam za sobą. Z Syna jestem dumna i pierwsze koty ugłaskane. Nie taki żłobek straszny jak geograficzka.
Oby 😉 Oby nie taki jak moja geografica z LO.
Nie mam dzieci, ale już sobie wyobrażam swoją gulę, jak przyjdzie je oddać do żłobka. A czasy mamy takie, że może być to konieczność. Chyba, że becikowe zmienią z doraźnego na dożywotnie 🙂
Wszystkiego dobrego Bajko.
PolubieniePolubienie
młody dorastać zaczyna to i kobiece oko przyciąga;)))
PolubieniePolubienie
Cieszę się i trzymam kciuki!
Trochę z innej beczki: nikt tu nie pisze jak było na osławionym koncercie??? Odbył się???
PolubieniePolubienie
wcale nie powiem „A NIE MÓWIŁAM?”
p.s. teraz będzie z górki:)
PolubieniePolubienie
A nie mówiłam ;)??
Ale, było nie było, pierwszy krok został zrobiony i Dzieciak zaczyna żyć samodzielnym (no, dobra, przesadziłam) oddzielonym od Mamy życiem.
Buziaki. Tobie pewnie dużo ciężej niż jemu, on tylko (a raczej aż) poznaje świat.
PolubieniePolubienie
ja się już troche przyzwyczaiłam.
PolubieniePolubienie
eee, jak nie przerabiają na berlinki to nie warto…;) Zuch chłopak Ci rośnie, oby tak dalej!
PolubieniePolubienie
i całe szczęście. oby w przedszkolu robił Ci takie awanti jak mnie Lu.
że MUSI iść do przedszkola i dlaczego do cholery jest niedziela
buźka dla Casanovy
PolubieniePolubienie
Skad ja to znam…
Zostawilam w sobote pod opieka Starszyzny Wilkocurka i urwalam sie z Wilkocurem do miasta. Pierwszy dzien tylko dla nas niby, pojscie na zarcie mialo byc i takie tam. Z powrotem w domu bylismy po dwoch godzinach. Niecalych. W miedzy czasie dzwonilam kilka razy. A Mlody wisial sobie osliniony ze szczescia na oslinionym swetrze prawie sliniacej sie ze szczescia Babki. Sielanka.
PolubieniePolubienie
ja ostatnio jadłam szynkę z Łysych, nawet niezła była 😉 Swoją drogą ciekawe ilu łysych potrzeba do zrobienia jednej szynki? 😉
PolubieniePolubienie
łysi są dobrze rozwinięci, karczycho wystarczy na wianek parówek, a udziec na szynkę… tylko te toksyny, jad nienawiści – to chyba niedobre jest i nie da się usunąć.
PolubieniePolubienie
Pamiętam jak Szkodnik zaliczał żłobek i pierwsze jego dni w tym przybytku… niestety nie ma już tego.
PolubieniePolubienie