Na korytarzach tańczę salsę z talerzem pełnym młodych dżdżownic…

Dżizas! Ja ci mówię – przeginasz. Prosiłam, błagałam. No weź się opamiętaj i zabierz ode mnie to JEDZENIE!! Nie rób scen. Normalnie przecież do sklepu nie mogę pójść jak cywilizowany człowiek…

Poszłam po śniadanie. Niby standard. Śniadanie jeść trzeba, zwłaszcza, że Obcy się domaga już od w wczesnych i dzikich godzin typu 7 rano. Jeszcze kilka miesięcy temu pierwsze posiłki zazwyczaj jadałam między 10 rano a południem, więc skok to dla mnie ogromny.. zwłaszcza, że przytomność umysłu odzyskuję również dopiero w porze zwyczajowych dawnych konsumpcji ‚porannych’. Ale dla Obcego wszystko, mogę nawet jeść przez sen.

Dziś na przykład pracuję od 7.00 a obudziłam się dopiero teraz 😉 No i podreptałam po to śniadanie. Kupiłam sobie trzy bułeczki, i masełko, i żółty serek, i pomidorki, i wafelki sorgo, i sok marchwiowy, i bobofruta i z myślą, że jak to wszystko zjem na śniadanie to chyba się ocielę, podeszłam do lodówy. Bo mi się zachciało nagle jogurtu. Nie wiedzieć czemu bo jogurt ostatnio jadłam chyba w szpitalu jak musiałam. No ale zachciało się to jestem.

I nie byłoby żadnego problemu, gdybym się mogła zdecydować JAKIEGO konkretnie mi sie tego jogurtu chce. Ale ja się zapytowywuję poczemu jest TAKI wybór, że oczopląsu dostaję? Nie no, tak na serio serio to bardzo w porządku jest szeroki asortyment. Pod warunkiem jednak, że mamy do czynienia ze zdrowymi psychicznie klientami, którzy popatrzą, wezmą produkt i pójdą z nim do kasy. Ale co z takimi co muszą wziąć od razu trzy? Albo i cztery? I najgorsze, że wiedzą doskonale, że je wszamią jeszcze przed południem. O zgrozo. Ja doprawdy nie wiem czy jestem przygotowana na taką ilość pożytecznych bakterii. Cóż Alien, najwyżej czeka nas małe posiedzenie z gazetą w miejscu odosobnionym i waniającym nieziemsko kminkiem.

Zacznę od malinowego. Potem mam jeszcze ze zbożami, z muesli i truskawkowy. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że w życiu nie lubiłam truskawkowych jogurtów. Kosmos 😉

A już w ogóle jak wariatka się poczułam jak z tych jogurtów się przeniosłam na napoje. Bo tam pomiędzy półkami, kontemplując kartonowo-butelczaną rzeczywistość, najspokojniej w świecie przechadzał się z koszykiem Pan W Podkoszulku i śpiewał w najlepsze anglojęzyczne szlagiery. Nawiasem mówiąc śpiewał całkiem nieźle. Aż się chciało do niego dołączyć.

I powiedzcie mi o co w tym wszystkim chodzi? Nie znoszę jogurtu a kupuję od razu zgrzewkami, myślę o niebieskich migdałach zamiast wysiadać z autobusu na odpowiednim przystanku, ciągle bym spała albo jadła, a najlepiej wszystko na raz, a w dodatku po sklepie łazi i drze muzycznie japę koleś, który w koszyku ma podpaski i damską bieliznę. Rety! Chcę się obudzić. I to szybko.

Z rzeczy wybitnie przyjaznych mnie i światu – nasza firma zainwestowała w lodówkę z wodą pitną a butelkowaną. Do wyboru – z bąblem lub bez. Woda niby-pitna była tu od zawsze ale raczej ciężko nazwać nią to coś co znajduje się w cudownych baniaczkach stojących w trzech miejscach biura. Nawet kwiaty w niej więdły a co dopiero takie hoże dziewoje jak ja. Tak czy inaczej teraz mamy raj. Zimna woda w zgrabnych buteleczkach i to jedynie za cenę przejścia się do lodówki. Przynajmniej na razie. Mam nadzieję, że do końca lata oaza się utrzyma.

A dziś jest tak ładny dzień, że w ramach odstresowania i napawania kobiecością wskoczyłam w ukochane bojówki, koszulkę na ramiaczkach i koszulę zwiewnie rozpiętą na całej długości. Lustro stwierdziło, że niezła ze mnie laska. Zgadzam się z nim w zupełności. Przynajmniej jeszcze przez czas jakiś. Zatem siedzę i wyglądam i pachnę (hmmm… ta jeżyna..) i epatuję biustem iście hollywódzkim (o ile biustem epatować można) wprawiając w drżenie kolan męską część załogi. Ha! Świat jest nasz – panie Obcy, co pan na to?

Po pracy idziemy na lody.

Cmoki

21 uwag do wpisu “Na korytarzach tańczę salsę z talerzem pełnym młodych dżdżownic…

  1. Zastanawiam sie kiedy Alien – jak go nazywasz, przejmie nad tobą całkowitą kontrolę 🙂
    A wtedy bójmy się my zwykli śmiertelnicy 🙂

    Polubienie

  2. Ha! a moze by tak buleczka z orzechami laskowymi, rodzynkami i plasterkiem awokado na wierzchu?? nie mam Aliena w srodku, ale z zarciem tez mi czasem odpala:) w koncu czemu nie?

    Polubienie

  3. komenta mi wetło, wurwa!
    no nic, powtórzę:

    będziesz laska cały czas.
    dziś widziałam takie dziewczę w bojówkach na gumkie + reszta kompatybilnego stroju, a na przedzie niosła taki fajny seksowny 8-9 miesięczny brzuszek 🙂

    Polubienie

  4. a ja wariuję na punkcie pepsi-coli. jak zobaczyłam kolegę grafika flaszką to ślinotoku dostałam i użebrałam pełen kubek… źle ze mną, oj źle

    a poza tym mam to samo w sklepie z jedzeniem

    Polubienie

  5. Dobrze, że przed czytaniem zaoopatrzyłam się w naleśniki z białym serkiem, do którego dodałam stanowczo zbyt dużo rodzynek. Jak czytam o jogurtach, to ogarnia mnie niezaspokajalna żądza.

    agA, nie pij tego świństwa, bo Ci się Alien rozpuści! ;-/

    Polubienie

  6. No przeca wiem, ino poczucia humouru nie miewam ostatnio 🙂 jakos tak, lecz to na inne lamy temat 🙂
    Pozdrowienia dla Bajki. Dzidzius ladnie wyglada 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz