Zawsze…

Nie lubię cmentarzy w święto zmarłych. Chyba tylko z fotograficzno-malarskiego punktu widzenia są takie wspaniałe. Nie lubię cmentarzy w święto zmarłych, choć cmentarze uwielbiam. Zawsze znajdowałam w nich tak czasem potrzebny spokój i zadumę. To było takie miejsce, gdzie można było przyjść, posiedzieć, poczytać książkę opartym plecami o kamień (tak jak za dawnych czasów kiedy kamień jeszcze kamieniem nie był), pogadać z przyjacielem… tak naprawdę to wygadać się… bez rad, mądrzenia się, przerywania i schodzenia na własne sprawy. Ludzie, którzy chcą się wygadać, wyżalić, zwierzyć powinni przychodzić chyba właśnie tam. Bo ciężko znaleźć kogoś kto nas wysłucha… tak zwyczajnie wysłucha… a potem pozwoli odejść. Umarli potrafią. Nie lubię cmentarzy w święto zmarłych. Może dlatego, że tłum w takim miejscu jakoś nie kojarzy mi się zbyt szczególnie. Może dlatego, że za gwarno, za kolorowo, za duszno mi tam wtedy. Może dlatego, że powagi już znaleźć w tych ludziach nie można i najzwyklejszego szacunku, którego sami dla siebie wymagają. Może dlatego, że kostki brukowe i marmury coraz bardziej błyszczące i nawet tam widać podział na społeczne klasy. Może dlatego, że akurat to miejsce z tym co na pokaz zupełnie ale to zupełnie nie współgra i razi jak upał w zapalenie spojówek. Może dlatego, że wolę być niż mieć. Może dlatego, że nie lubię chodzić gdzieś ‚bo trzeba, wypada, bo inni, bo święto, bo tak, bo nie’. Może dlatego, że wolę sama, gdy czuję, że chcę, że potrzebuję. Może dlatego, że może niekoniecznie muszę to co wszyscy wtedy kiedy wszyscy. Co z tego, że pójdą raz w roku zapalić grający różowy znicz, uronić sztuczną łzę, obgadać ciotkę ze strony ojca, spić się potem na jakimś rodzinnym obiedzie i wracając ostatnim tramwajem pokłócić się koncertowo? Setki takich obrazków widuję co roku. Co z tego, że pójdą, że będą tam wtedy? Sa lepsi? Bo pamiętają? A kij. Nic a nic nie pamiętają. Nie lubię cmentarzy w święto zmarłych. Bo są pełne pozorów, masek, sztuczności. Jak nagrobki pełne sztucznych kwiatów. Bo dłużej stoją. Bo wyglądać będzie jakby odwiedzali… Bo może wytrzymają bo Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, kiedy trzeba będzie zmienić dekorację. Może… Nie lubię cmentarzy w święto zmarłych. Wolę je w każdy inny dzień. Wtedy przychodzą ci co naprawdę… Wtedy czuć na nich miłość i tęsknotę i zadumę i wierność i… pamięć.

Odwiedzę Cię po tej całej szopce.
Wiem, że wybaczysz.
Zawsze wybaczasz, kochanie.

Anuś

5 uwag do wpisu “Zawsze…

  1. Niektórzy jednak przychodzą, bo pamiętają. I ich tęsknota stapia się z płomykami świec. Wiem, pamiętać trzeba zawsze, ale to stawia pod znakiem zapytania sensowność każdego święta.

    Polubienie

  2. Świete słowa..2 dni temu trfaiłem na cmentarz gdzie leży moja pra pra babcia..do Zawiercia…to było dla mnie ważne..a cała ta pseudoświąteczna otoczka – niech ją piekło pochłonie.

    Polubienie

  3. Ja byłam bo nie mogłam nie być… tak rzadko mam okazję żeby zostawić serce w płomieniu na grobach najbliższych…
    Potrafię zrozumieć… tłumy, odszykowane babki obgadujące inne… gwar, śmiechy, a to przecież taki dzień kiedy w ciszy powinno się modlić za dusze…
    ale nie zrozumiem nigdy ludzi, którzy na tych dniach zbijają kasę i nie mają czasu by choć na chwilę odwiedzić swoich bliskich… rodziców, dziadków, którzy jeszcze niedawno byli najważniejsi…
    Ale po co, skoro mozna całą rodziną: ojciec, matka, czworo dzieci, ich żony i mężowie, nachapać się sprzedając od switu do nocy i nawet jedno z nich nie bylo na cmentarzu… w taki dzien!
    co więcej podali znicz komuś innemu zeby za nich zapalil…
    To boli! zwłaszcza gdy dzieje się to w kręgu najbliższych…

    Polubienie

Dodaj komentarz