Bajka – zwierzę łazienkowe

Zamieszany mi imputuje. I to jak. Żeby choć powiedział, żem mundra, piękna i utalentowana wszechstronnie, czy jakieś inne (nomen omen) bajeczki, to jeszcze bym się nie martwiła (takie kłamstwa to ja lubię, a owszem… to prawie jak w tym dowcipie o Czerwonym Kapturku co to przewrócił na ziemię Pinokia, usiadł mu na twarzy i wrzeszczy: – Kłam Pinokio, kłam!) tylko promiennie uśmiechnęła i zamrugała zalotnie rzęs wachlarzem ‚mryg’ ‚mryg’. Żeby nie pomyślał sobie, że jestem burak z Pierdziszewa i na komplementa nie reaguję. Bo reaguję. I to dość gwałtownie nawet. A ściślej rzecz ujmując reagują moje policzki. Barwnie. Ale nie o tym. Choć szkoda, bo komplementa niezwykle rzadko się zdarzają. Posucha straszliwa. Chyba zacznę sama do siebie listy miłosno-zabijne pisać zanim zapomnę o swojej osobistej wspaniałości, hodowanej na sennych fantazjach, zapomnę. I będę je czytać w środkach komunikacji miejskiej i chichotać dziko jak Rudolfina Wygiglana III i tupać nogami pod biurkiem w pracy podczytując raz po raz wybrane fragmenty aż nauczę się na pamięć i recytować będę pod prysznicem zażywając wspaniałego masażu nowym żelem sprzątam-maluję-garnki lutuję-dzieci robię i inne takie cuda z serii SPA. No tak. Prysznic. Łazienka. To wróciliśmy do Zamieszanego i tego cóż to on mi imputuje. Mianowicie zowie mnie zwierzem łazienkowym. Ufa – myślę sobie – to już mnie nawet facety od karaluchów czy inszych zajadów kafelkowo-rurwowych wyzywają! Co to to nie! I już się chciałam obrazić na wieki wieków amen i focha strzelić wielkiego jak Madagaskar (o ile pamiętam całkiem imponująco wygląda na mapie) i nie ma pomiłuj ale się zastanowiłam. Czasem nawet mnie się widać zdarza. Jak się zapomnę. Przypadkiem. Jak się zastanowiłam to mnie olśniło jak supernowa, że jemu to chodzi o moje bytowanie doczesne w glazurze i armaturze. No bo co jak co ale kąpiele wszelakie i łazienkowanie długie a upojne to ja uwielbiam nade wszystko inne na świecie (no może poza całym stadem rzeczy, które uwielbiam znacznie i mniej znacznie bardziej). I mjuzik do wanny, i wino, i świece, i książkę dobrą, i czasu od metra wolnego, i aromaty w gęstej pianie rozpuszczone, i mokre włosy na poduszce post waniennie, i całą tę zmysłowość bez ręcznika, bo na ręczniki szkoda życia. Kocham się rozpieszczać kąpielowo. Takie to już ze mnie łazienkowe zwierzę. I Łazienki Królewskie też kocham… ale to z zupełnie innych powodów.

17 uwag do wpisu “Bajka – zwierzę łazienkowe

  1. ja nie wiem czy chodzo o tego Zamieszanego co ja mysle, ze chodzi…ale jesli chodzi o tego samego, to moge Ci zdradzic dla przykladu „komplementy”, ktore powiedzial mi, i wtedy juz na pewno nie bedziesz chciala, zeby Ci cokolwiek mowil…

    Polubienie

  2. Ael – a zdradzaj zdradzaj… ja i tak sie sugerować nie będę… z zamieszanym to nigdy nie wiadomo czy to komplementy czy wrecz przeciwnie 😉

    cien – masaz to juz temat na odrebna notke 😉

    Polubienie

  3. dobrze, uwaga!
    powiedzial do mnie :
    „myslalem, ze jestes wyzsza”
    tak, to jest wlasnie to, co chcialam uslyszec zwazywszy na moj odwieczny kompleks niskiego wzrostu
    ponadto na moje „nie umiem tanczyc” odpowiedzial „wspaniale nie umiesz tanczyc”… chociaz prawidlowa odpowiedz powinna brzmiec:” nieeeeee no co tyyyy, fantastycznieeee tanczyyysz”

    wiec zastanow sie Bajka czy chcesz, zeby Zamieszany mowil Ci jakiekolwiek komplemnty…

    😉

    Polubienie

  4. a czy ja powiedzialam ze chce?
    powiedzialam ze moglby, jak kazdy facet ktory moglby a tego nie robi ale o zamieszanym to ja juz i tak mam wyrobione zdanie i tu mu zadne komplementa nie pomoga… ani nie zaszkodza 😉

    bajek przekorny

    Polubienie

  5. oświadczam stanowczo, że Zamiąchany wcale nie jest taki straszny jak się umaluje… wręcz przeciwnie 😉
    no ten tego wcale nie jest nawet 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz