Wkurw ogólny… nie drażnić!

Wstałam dziś z łóżka lewą nogą. To pewne. Powieki nie chciały się otworzyć na zwyczajowe perswazje reagując olewczym brakiem reakcji – ‚Bajka do cholery… mamy gdzieś ciebie i twoją pracę idź spać!’. Oczy mówiły ‚jest jeszcze noc i tej wersji będziemy się trzymać więc won z tym budzikiem’. W głowie pojawiła się wielka mówiąca ‚aaaaaaaaa’ dziura zwana zievulus vulgaris. Stawy i mięśnie protestowały przed gwałtownym przebudzeniem przeciągając się śpiewnie. A kapcie schowały się złośliwie pod łóżkiem i nie chciały wyjść na powitanie bosych stóp.
‚Do jasnej pokręconej gdzie te kapcie, kurka siwa?’ – utyskiwała Bajka pod nieogolonym wąsem. Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się radośnie. Ogólnej burości nie zburzył nawet fakt odsłonienia okna. Przeciwnie. Burość pogłębiona szarością jest nadal bura i nieprzytulna. A ja właśnie dziś tak bardzo chciałabym być przytulana do przytulności i ciepła…
Otuliłam się swetrem. Gruby czerwony golf powinien mi wystarczyć by jakoś przetrwać ten poranek. Kapcie znalazły się za późno… zdążyłam już skompletować bliźniaka dla samotnej skarpetki. Ale to nic. Przydadzą się jutro. Chyba, że znowu znikną w podłóżkowym bałaganie. Łazienka poraziła mnie bielą i lustrem.
Dżizas! Powinno się jakoś dawkować nieprzyjemne emocje. Tak traumatyczne przeżycie nie mogło pozostać bez echa. Z wrażenia wylałam zawartość dzierżonego w skostniałej dłoni kubka. Stopy rozgrzały się błyskawicznie za sprawą gorącej herbaty Dilmah Caramel. Zrezygnowałam z próby ułożenia włosów. To daremne znając moje upierzenie i fakt prowadzonej przez nie walki podziemnej. Wszak nie raz już słyszałam, że moje włosy żyją własnym życiem. Kuuuul. Jeszcze tylko tasiemiec i miałabym bogate życie wewnętrzne. Ale nie ma tego złego. Mając tasiemca człek nigdy nie czuje się samotny. Tylko ja i tak jestem nieźle pokręcona.
Reumatyzm wewnętrzny moich myśli jest godzien zadumy. Ale nie jeśli się stoi w mokrych skarpetkach w kaktusy pachnących karmelem. Znalazłam zastępstwo i radośnie ulokowałam odnóża w nowym mieszkaniu. Sznurowanie długich glanów w stanie letargu porannego to temat na odrębną notkę, więc teraz ograniczę sie do znaczącego ‚cie choroba…’. Poranne szukanie kluczy, które jak co rano lubią się bawić w chowanego to już rytuał, więc nawet nie będę wnikać w szczegóły. Jeszcze tylko zapach leśnej przedwieczornej mgły zamknięty we flakonie z atomizerem, potrójny szalikowy Riesberger na szyję, teczka rysunkowa z przyległościami (bo dziś spotkanie przy sztalugach) w dłoń i można iść na podbój poniedziałku. Śnieg sypie się za kołnierz, wplata się we włosy białymi kryształkami, buty grzęzną niczym w ruchomych piaskach, przedzieram się przez zaspy na przystanek. Autobus znowu zaspał. Szkoda, że ja nie mogę. Ja mogę tylko od czasu do czasu wstać lewą nogą i pomarudzić, że weekend znowu był za krótki…
Czy tydzień nie mógłby zaczynać się od wtorku?

37 uwag do wpisu “Wkurw ogólny… nie drażnić!

  1. co prawda dzisiejszy wieczor poniedzialkowy milo sie zapowiada ale ogolnie przyznaje Ci racje, tydzien moglby sie zaczynac od wtorku 😀

    Polubienie

  2. a o mnie jak zwykle ni chu chu.
    nic, ani piśnięcia o tym, jak wielki wkład wkładam (!:) w to, by ten najokropniejszy z okropnych dni, przeżyty został w miarę szybko i bezbolesnie.

    Polubienie

  3. Bruno, to że zamienimy dzień dobry i jak mija dzień to nie znaczy, że poniadziałek staje sie łatwiejszy 😉
    więcej pokory 😉

    Polubienie

  4. właśnie zburzyłaś we mnie wiarę w to, że mam choćby nikły wpływ na ludzi i jeśli bardzo się postaram potrafię ich nastrój z „wkurwu na maksa” zmienić na … „wkurw troszeczkę mniejszy”

    wyjeeżdżam medytować w góry albo inną puszczę.

    Polubienie

  5. nie wiem czy w puszczy czy innej pustyni będą mieli urzędy pocztowe, ale jeśli tylko jakiś ptaszek przelatywać będzie, ściągnę go siła woli, przywiążę do nóżki wiadomość, dam buzi w diobek i każe kierować sie na warszawę.

    a poznasz go po … wentylku.

    Polubienie

  6. co tam grypa, co tam syfilis, co tam pchły, kiedy w perspektywie powiadomienie Cię o swoim stanie psychofizycznym.

    Wiem jak bardzo denerwowałabyś sie brakiem wiadomości ode mnie i na jakie stresy byłabyś narażona, zatem zrobię wszystko by ulżyć Ci w cierpieniu lub choćby trochę to cierpienie załagodzić.

    Polubienie

  7. Jesteś niebezpiecznie blisko łakowego tematu a jak wiemy jest on osobisty a nie publiczny.
    Strzeż się bajko, strzeż! 🙂

    Polubienie

  8. … bo bruno w ogóle straszny nie jest. Nie ważne czy to ostrzegający czy namawiający do czegokolwiek, bruno braun jest milusi, słodziutki i rozczulający. Każdy Ci to powie, naprawdę nie ma choćby jednej osoby, która by się z tym twredzeniem nie zgodziła, hłe hłe hłe 🙂

    Polubienie

  9. Uuuu ohhh ihhh
    to ty myślisz, że ja …
    że mógłbym …
    coś takiego …
    ja ????

    Nigdy, powtaram nigdy, nie wynająłbym babci, by zemścić sie za ewentualną niezgodę na moje cechy charakteru, nigdy!!!

    ( bo babcie drogo stoją i mnie na nie nie stać 🙂

    Polubienie

  10. chyba ze rzeczona babcia sama by przystala na taka propozycje urzeczona brunonowym charakterem i osobistym czarem (hie hie) 😉

    Polubienie

  11. a teraz z kolei o skłonności geriatryczne mnie posądzasz ( żeby nie pojechać dalej i nekrofilskie powiedzieć )

    znam taką jedną, ale na szczęście to nie jest zaraźliwe.
    Zatem babcie, nawet oczarowane brunonowym urokiem, spać mogą spokojnie ( w pojedynkę 🙂

    Polubienie

  12. a niech mnie dunder swisnie ;))
    Brunon Casanova
    wlasnie spadlam z krzesla ;))
    biedne babcie – bajka widzi je oczyma wyobrazni rzucane ze skal rozmaitych 😉

    Polubienie

  13. rety BAJKA!
    ty powinnaś ksiazki pisać!

    piękniej nikt nie potrafiłby opisać porannych, poniedziałkowych zmagań z rzeczywistością…

    Polubienie

Dodaj komentarz