Koty lubią się chować pod szafki o 3 w nocy, ja nie…

Kicia już ma dom, jest śliczna i bardzo malutka. Jest też przerażona bardziej niż stado dzikich zajęcy i saren pośrodku Marszałkowskiej. Zajrzałam do kociej skrzynki, w której przywiozła ją Beata i zobaczyłam niewielką roztrzęsioną czarną kulkę z białymi wąsami i łapkami. Wzięłam ją na ręce a ona wczepiła się we mnie kurczowo i… zasnęła. Tym sposobem zdobyła moje serce na wieki. Dostała przytulny domek (z kartonu po butach damskich rozmiar 39 wyściełanego skrawkami miękkiej bawełny) pod kuchennym stołem, kuwetkę z piaskiem z dziecięcej piaskownicy (dobrze, że żadnych foremek nie zakosiłam przez przypadek), jedzonko do wyboru – whiskas junior i normalne żarcie poobiednie, no i mleko oczywiście (łaciate 2,0). Nic nie chce – tylko siedzi, wytrzeszcza oczy i sie trzęsie ze strachu. Głaskanie i tulenie pomaga ale na krótko. Widać zrobiłam na niej potworne (dosłownie) wrażenie. Mówię jej, że tak w ogóle to ja nie jestem taka straszna i okropna jak się jej wydaje i że nie musi się mnie bać. Nie rozumie chyba. No to dalej głaszczę, gadam, przytulam. Położyłam ją do jej pudełka – śpi. Ok, idę się kąpać. W tak zwanym międzyczasie zdążyła zaliczyć wątpliwej urody i rozmiarów przestrzeń za kuchenką gazową, kosz na śmieci (na szczęście pusty), większość kwiatków doniczkowych, wiaderko z ziemniakami, przytulne i zakurzone miejsca za i pod szafkami, starą torbę zakupową na kółkach i kaloryfer. Wszędzie gdzie ciasno, ciemno i brudno musi być kicia – standard myślę sobie bo pamiętam jeszcze poczynania Dudusia z jego dzieciństwa i wracam do zajęć wieczornych. Jedzenia i picia nie ruszyła, kuweta nadal czysta jak łza. Nic to myślę sobie – wezmę ją do łóżka – będzie jej ciepło i przyzwyczai się do mnie lepiej. Śpimy obie snem zmęczonych życiem. O 3 z hakiem budzi mnie miauknięcie. Zerwałam się z wyrka niepomna przebywającego w nim pasażera czym niewątpliwie przyprawiłam kicię o palpitacje i migotanie wszystkiego co sie da. Nie zdążyłam mrugnąć a ona już czmyhnęła z pokoju i usłyszałam tupot maleńkich łapek w przedpokoju. Poszukiwania trwały równo godzinę i kiedy już chciałam szukać na dole pod kuchennym oknem (3 piętro), znalazła się pod szafką. Nie chciała wyjść za Chiny Ludowe. Nie dało się jej przekonać, że obie pójdziemy grzecznie spać, że wcale się na nią nie gniewam, że bardzo mi jej brakuje, że mimo jej wąsów i ogólnego sporego i ciemnego owłosienia uważam, że jest bardzo kobieca, że jest moim słoneczkiem ale musi wyjść bo rano muszę wstać do pracy. Koniec końców trzeba było ją wyciągnąć, położyć do kartonika i poczekać aż zaśnie. Kiedy wreszcie udałam się na zasłużony spoczynek, nawet nie miałam siły się wściekać, bo przecież dla niej jestem wielką gadającą górą, która ciągle czegoś on niej chce. Usnęłam zanim położyłam głowę na poduszce a za chwilkę zadzwonił budzik. Zajrzałam do kuchni. Oczywiście jej nie ma. Kolejna tajna kryjówka zostanie zdemaskowana po południu jak wróce do domu. Muszę też wymyślić dla niej imię… może Schiza albo Fobia? Brakuje mi chwilowo pomysłów. To chyba z niewyspania. tak tak – muszę się przyzwyczaić do krótkich nocy i spania metodą antykoncepcyjną czyli przerywaną. Ciekawe tylko co zastanę po powrocie…

6 uwag do wpisu “Koty lubią się chować pod szafki o 3 w nocy, ja nie…

  1. Normalnie zapomniała o mnie… No tak, ja nie znoszę kotów – ja je tylko załatwiam (w dwóch tego słowa znaczeniach). Imię zostanie Ci wkrótce przekazane przez Galijską Radę Starszych, która ustali sobie to, na co będzie miała ochotę… oczywiście w późnych godzinach wieczornych… mniej więcej w porze na ludwiczki:)))

    http://sebian.blog.pl
    http://galowie.blog.pl

    Polubienie

Dodaj komentarz