Manu Chao w niedzielny wieczór

Siedzimy sobie u Janka vel Marka vel Endrju i słuchamy. Nastraja wyjątkowo pozytywnie. Oglądamy zdjęcia z wakacji, co wywołuje salwy śmiechu i opowieści dziwnej treści. Wspominki z Pól, Chałup i Augustowskich jezior. Powietrze przesycone dobrą pogodą i uśmiechem. Zaraz zwijamy się na Plac Konstytucji, gdzie będzie jeszcze Konrad z Dżudżuxem, potem dojedzie pewnie i Koza – spóźniony jak to tylko On potrafi, może Baśka. Kilkoro się zbierze i wystarczy – już wiem, że będzie miło i znowu zaśpię do pracy bo noc taka krótka a wracanie bladym świtem wchodzi w nawyk jak mało co. Leniwy ten weekend i dobrze. Czasem warto zwolnić by poczekać na tych, co na końcu. Piszę tę notkę tak po prostu – wszak nie wszystko w moim życiu musi być zawzse szalone i zakręcone jak radziecki termos. Lubię niedzielne wieczory ze znajomymi i z Manu Chao oczywiście. Dzięki Ci Panie za powszedniość moich dni…

5 uwag do wpisu “Manu Chao w niedzielny wieczór

  1. Chciałam powiedzieć, że dotarłam! Tak dla formalności chciałam dodać, ze był jeszcze Pan Obellix!!
    A i jeszcze jedno! Jest 4.40 rano, niektórzy juz wstają a ja jeszcze nie poszłam spać! Niech ktoś sprawi bym zasnęła!
    Proszę!

    Polubienie

Dodaj komentarz