Nadal nie mogę się przestawić na opcję „praca” i łapię się na myśleniu o tym, co to ja sobie dziś zjem dobrego w barze… bar został daleko i jezioro już tylko mgliście majaczy po nocach a rabotać nada. Wrrr… Wstętne to życie jak urlop się kończy – wszędzie jakiś smrodek i duchota, rozebrać się do rosołu nie wypada a w bikini do formy nie przyjdę. Koledzy byliby niewątpliwie zachwyceni ale dużo szefostwa to samice i nie wyglądają raczej mi na inszą orientację (nawiasem mówiąc większość nawet na samice nie wygląda) i z zawiścią spoglądają na moje wysmagane słońcem ciało (ale se walnęłam autoreklamę heh). Lubię Warszawę i cieszę się, że tu mieszkam, ale nie podczas lata, gdy jest czas wakacji, słońca i wody. Wychodowałam sobie przez te 3 tygodnie lenia giganta i jak śpiewał Maleńczuk „nic mnie nie łechce” czy jakoś tak. Wczoraj patrzyłam na kopiarkę jak na przybysza z Saturna i zastanawiałam się, czemu nawiązuje ze mną kontakt za pomocą oślepiających dawek promieni świetlnych, zanim się zorientowałam gdzie jestem i po co tu przyszłam. Zwierz dziki i niereformowalnie antytechniczny się we mnie obudził i rozpanoszył na dobre. Ciekawe, czy pójdzie sobie w dal siną i odległa zanim mnie z roboty wywalą na zbity pysk. Ech… te powroty zawsze są trudne. Patrzę wokół i widzę same nieobecne twarze, rozmarzone i wspominające swoje mniej lub bardziej udane urlopy. Czyli jest w normie.
W ramach protestu (nie wiem przeciw czemu ale nad tym jeszcze pomyslę) poszłam wczoraj do kina na „Sekretarkę”. Dziwny film. Zwykłe wydawałoby się pytanie „czy chcesz być moją sekretarką?” okazuje się być nasycone seksem i podtekstami. Film według mnie dobry choćby dlatego, że inny niż ten cały chłam, tajemniczy i mocno pokręcony. W sumie niby nudny zawód sekretarki i z pozoru nieciekawa postać nabiera smaku i emanuje seksapilem. Myślę, że nie każdemu się spodoba ten typ kina, ale jeśli ktoś lubi sie pozastanawiać, pomyśleć i wyjść z wrażeniem zaintrygowania to się nie zawiedzie. Potem pojechaliśmy na Pola Mokotowskie gdzie w osławionym Merlinie miała się relaksować ferajna z Danowskich z przydatkami w postaci znajomych i krewnych królika. Ferajna spotyka się na polach nader często w celach sportowo-rekreacyjnych ale wychodzi z tego zawsze piwny melanż, bo na rolkach to oni jeżdżą – owszem – ale tylko do wyżej wymienionego Merlina (dalej coś dotrzeć nigdy nie mogą), bo potem następuje totalne rozprężenie i sjesta przy chmielu. Przybyliśmy i staliśmy jak kołki wypatrując Hal, Malinezji i reszty a potem okazało się, że oczywiście byliśmy przy ich stoliku ale poszliśmy szukać dalej. Koniec końców znaleźliśmy się wszyscy i po gorącym powitaniu wymieniliśmy okolicznościowe całusy i poglądy powrotne. Były też zdjęcia – kurczę wyszłam całkiem nieźle – normalnie laska ze mnie nebeska (taaak skromność to moja wrodzona cecha). Hal przyznała mi się skrycie, że nareszcie mogła się wyspać we własnym łóżku nie narażając się na kopniaki i spała rozwalona w poprzek jak rozgwiazda. Malinka zyskała nową ksywkę – Malinezja – z uśmiechem prezentowała białą klawiaturę na tle czekoladowej opalenizny i wynajdowała coraz to nowych mniej lub bardziej znajomych samców. Stolik się nam powiększył. Marta z Krzysiem obściskiwali się potajemnie i mysleli, że jak usiedli z boku to ich nie widzę. Kędra – świnka – się nie zjawiła, bo wolała bliższe kontakty (nie będę wnikać jakiej natury) ze swoim Piterkiem. Dodam tylko, że na mojego esesmana „gdzie się chokero szlajasz?” odpisała „szlaju, szlaju – jestem w raju”. Bystrze wykoncypowałam, że ćwiczą model prorodzinny i postanowiłam więcej im nie przeszkadzać. Kasia przyznała się, że podczas niedoszłego rejsu żaglówką po jeziorku podarli żagiel, ale tylko troszkę i tajemnica „dlaczego nie płynęli” wyjaśniła się. Byli koledzy zachwycający się moim blogiem – taak więcej takich poproszę i w ogóle było mówiąc skrótowo fajnie. Miło się było spotkać z nimi wszystkimi, pośmiać się z naszych wakacyjnych przygód, poznać nowych ludzi. A dziś też zapowiada się bardzo miły wieczorek na Polach. Coś mi się zdaje, że na tryb „praca” to ja się prędko nie przestawię…
To, że na zdjęciach wychodzisz dobrze, trzeba Ci przyznać. 🙂
PolubieniePolubienie
te nebeska – teraz zrobisz jak powiem: wezmiesz te fotki, rzucisz zwinnym ruchem na skaner, wcisniesz „scan” albo „start”, poszekasz chwile, a nastepnie odpalisz poczte, wpiszesz adresa mego sluzbowego (ktorego nie podam publicznie, bo wyjdzie, jaka firme naciagam co miesiac ;)), po czym w polu attachment (alibo zalacznik z polska) zalaczysz je wsie
tyle
szekam
😛
PolubieniePolubienie
no pewnie że tak zrobie 😉 jak tylko je dostane w me łapeczki 😉
PolubieniePolubienie
To ja uprzejmie poproszę o dopisanie mnie do listy dystrybucyjnej tych zdjęciuf;-)
PolubieniePolubienie
siem zastanowiem rownie uprzejmie 😉
PolubieniePolubienie