Mam talent

Odkryłam w sobie ogromne wręcz pokłady umiejętności zapadania w sen zaiste zimowy. Prawdę mówiąć to ten talent miałam w sobie od dawna ale był dość ukryty albo nie nastręczał żadnych mniej lub bardziej widocznych trudności. Teraz jednak stwierdzam samokrytycznie (tak bardzo jak tylko potrafię), że jestem rasowym śpiochem z rodowodem.
Jako diabeł wcielony i małoletni nękałam niejednokrotnie (a dokładnie mówiąc każdego poranka) rodzicieli szanownych moim wstawaniem skoro świt i odgłosami zabawy (odgłosy zabawy małej Ani = coś na kształt wyjadu czołgów poradzieckich z naszego miłego i przytulnego kraju w noc burzową po blasze falistej i lekko przerdzewiałej). Wystarczało mi 4-5 godzin snu i jeszcze przed wchodem słońca byłam zwarta i gotowa do uprzykrzania egzystencji wszystkiemu co jeszcze żywe i w objęciach Morfeusza pogrążone. Nie dało się mnie utrzymać w łóżku dłużej niż to było możliwe ze wględu na mój rytm dobowy – dzień trwał 19 a noc 5 godzin i to było maksymalne poświęcenie na jakie było mnie stać w stosunku do wszystkiego wokół. Potem zaczynały się rządy małego Mao czyli mnie. Byłam grzeczna na swój diabelski sposób, ale po pewnym czasie nawet mama, która do końca we mnie wierzyła, dała sobie spokój z próbami usypiania mnie (podobnie jak z próbami karmienia ale to zupełnie inna historia) i zanim sięgneła po młotek w celach anestezjologicznych – przeszło jej. Potem, jak już dorosłam, przeszło również mnie. Nie mam zielonego pojęcia czy ze spaniem i rytmem dzienno-nocnym jest jak z talonami na zakupy, że jak się nie wykorzysta wcześniej, to potem człowiek zostaje z tonami nikomu niepotrzebnych produktów, ale w moim przypadku właśnie tak było. Jako szczyl mały spałam mało, więc nadrabiam teraz i to z nawiązką.
Zaczęło się w sumie jakieś dwa lata temu a teraz przeżywam senne apogeum.
W przypływie najwyższej klasy umiejętności przespałam 32 godziny bez mrugnięcia okiem i wizyty u Wujka Cześka (na szczęście nie śniła mi sie wielka woda). Potrafię zasnąć wszędzie snem twardym i kamiennym. Zasnęłam na przykład, kiedy kolega odwoził mnie samochodem do domu i starał się jechać tak ostrożnie by mnie nie zbudzić a potem miał problemy żebym się w ogóle ocknęła. Zasnęłam w poczekalni u lekarza i obudziłam się, gdy nade mną zgromadził się niezły tłumek zdezorientowanych ludzi z rzeczonym równie zdezorientowanym lekarzem w roli głównej. Zasnęłam też kiedyś na wykładzie z filozofii a moje notatki z tych zajęć są pokryte nagłymi pionowymi krechami znaczącymi miejsca, w których „film mi się urwał” i zasnęłam w pracy budząć się z nosem w klawiaturze komputera. Jednym słowem utalentowana jestem okrutnie. Potrafię zasnąć gdziekolwiek i w jakiejkolwiek pozycji, nawet jeśli grozi to poparzeniem słonecznym na plaży we Władysławowie a obudzić mnie… to prawie niemożliwe. Prawie, bo nielicznym sie udaje.
Moja mama ma własną taktykę dość wrzaskliwo-upierdliwą lecz skuteczną, podobnie jak mój kot. Ale na przykład taki dajmy na to budzik z góry jest skazany na niepowodzenie i to dramatyczne bo na jego usilne i donośne błagania nawet nie wychodzę z fazy REM (podpowiedź dla niekumatych – z angielskiego rapid eye movement – faza szybkich ruchów gałek ocznych – wtedy śnimy). Budzono mnie w różny sposób, powiem jednak tekstem z reklamy jogurtu czy innego badziewia „sprobujesz – zrozumiesz” i śmiechnę się znacząco. Skuteczne jak dotąd były wrzaski dźwiękonaśladowcze rodem z plemienia Bantu połączone z podskokami na łóżku, ściąganie mnie z wyrka razem z pościelą i transportowanie do łazienki niczym na płachcie ratunkowej TOPR-u, składanie mnie razem z wersalką, kołdra i poduszką, napuszczanie na mnie kota gryzącego po stopach i miauczącego żałośnie niebezpiecznie blisko uszu i śmigus dyngus (ale to tylko raz do roku). Reszta nie skutkowała. Teraz nauczyłam się reagować na budzik w telefonie – wyłączam go kiedy zaczyna świergolić i śpię dalej. Jak więc widać jestem bezwględnie inteligentna i do tego jaka utalentowana 😉

7 uwag do wpisu “Mam talent

  1. Ciekawe czy Twój dzisiejszy wpis wynika z balowania wczorajszą nocą?! A z drugiej strony zastanawiam mnie jedno… czy znaśniesz jutro na imprezie?? ;):)

    Polubienie

  2. Też mam taki talent tylko mniejszy trochę 🙂
    Radzę kłaść telefon po drugiej stronie pokoju, najlepiej w miejscu ciężko dostępnym – tak żeby rano zmusiło to do wyjścia z łóżka 🙂

    Polubienie

  3. A ja kiedyś wstawiałem budzik do garnka i całość ustawiałem na szafie, w wyjątkowo akustycznym miejscu pokoju [takie, co to echo się z niego niesie]. Zanim doczłapywałem do budzika, pół bloku było już na nogach. :))
    A w dzieciństwie też krótko spałem więc jakaś prawidłowość chyba jest.

    Polubienie

  4. Ten „ostrożny” i „delikatny” kierowca to ja:)) Ale faktycznie – w aucie z Gwiazdą na masce śpi się wcale nie najgorzej. W drodze ze Starówki do Rembertowa gwiazdki (lub jak kto woli galaktyki) poszły spać zanim wpadły na Trasę Ł. Dobranoc:)))

    Polubienie

Dodaj komentarz