Uziemienie

Kwestia uziemienia jest niezwykle istotna – wiadomo. Z tego co pamiętam z fizyki – a pamiętam niewiele, gdyż Pan Fizyk był niezwykle przystojnym psorem, do którego oczy spaniela robiło pół szkoły – chodzi o połączenie naelektryzowanego ciała z ziemią w taki sposób by to ciało stało się obojętne. Mniej więcej chyba tak to szło.

No to niniejszym ja się uziemiłam. Tak na wszelki wypadek, bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie taka burza, że wypadnę z kapci.

Otóż jak wiadomo bez okularów lub szkieł kontaktowych jestem prawie jak kret. Tylko nie ryję w ziemi i nie podgryzam sąsiadom marchwi. Oczywiście wstając bladym świtem nie zawsze pamięta się o tym, że ma się te minus cztery plus niewyspanie. Oczywiście dotychczas bladym świtem poruszałam się po mieszkaniu na pamięć. I oczywiście napadła mnie kanapa. Wredna sucz w prążek sztruksowy czesana. Dałabym głowę, że wcześniej jej tam nie było. A tu proszę, była.

Z bólu najpierw się z lekka zwinęłam, potem poszukałam okularów i zobaczyłam, że palec lewej stopy zwiększył swoją objętość i sinieje znacząco. Naturalnie nakrzyczałam na kanapę i puściłam okolicznościową wiązankę, ku uciesze dzieci, które właśnie wstały i z lekkim rozbawieniem przyglądały się matce ciskającej się po pokoju.

Palec złamany.

Na ostrym dyżurze po czterech godzinach spędzonych w trzech kolejkach (gabinet numer trzy, RTG i ponownie trójeczka) przemiły Pan Doktor poinstruował mnie:

1. Jak kopię męża, to nie w laczku czy klapku japonce, a bardziej kalosz, czy traper.

2. Kanapa raczej nie ustąpi mi pierwszeństwa, nawet jakbym trąbiła.

3. Palec należy unieruchomić przyklejając go do palca obok plastrem tekstylnym 2,5 cm na rolce – tu nastąpił instruktaż. Słowny, bo Pani Hani nie chciało się iść do zabiegowego po plaster.

4. Mam sześć tygodni laby, z czego pierwsze dwa powinnam leżeć z nóżką lekko wyżej i odpoczywać, kończynę oszczędzać i chodzić tylko jak bardzo muszę. Po tych dwóch też odpoczywać i oszczędzać, z tym, że już mogę pospacerować w chodakach, ale niedużo. A potem coraz bardziej aż przyjdę na kontrolę na koniec października.

Tu oczywiście wybuchłam śmiechem zupełnie nieadekwatnym do sytuacji i bolącego jak diabli palca, co to był łaskaw się złamać.

Wyobrażacie sobie leżenie z nóżką lekko wyżej przez dwa tygodnie przy trójce dzieci z których dwoje jest całkiem małych a trzecie niby duże a niekiedy zachowuje się jak przedszkolak z syndromem niespokojnych nóg? No właśnie ja też nie.

Moje oszczędzanie kończyny polega na tym, że zaczęłam prasować na siedząco.

Z braku chodaków chodzę pokuśtykując w jaskrawo seledynowych crocsach (dla panów: jaskrawy seledyn to taki ni to zielony, ni to niebieski, jasny i wali po oczach nawet w ciemności) i w sklepie wzbudzam powszechne ożywienie. Zwłaszcza – nie wiedzieć czemu – w dziale z jogurtami.

A gdy jest mi smutno to przypominam sobie kolejkę pod gabinetem RTG w szpitalu.

Ponieważ sprawa z kanapą i palcem wydarzyła się bardzo rano, Książę Małżonek zawiózł mnie z Młodą do szpitala i pognał z powrotem ogarniać resztę dzieciarni, po czym miał wrócić. Młoda musiała być ze mną z racji karmienia piersią i niewiadomej jeszcze wtedy liczby godzin, którą spędzę na Szaserów. Pierwsza kolejka na ostrym dyżurze ortopedycznym jest z reguły nienerwowa, ludzie jeszcze nad sobą panują i nikt nikomu nie proponuje zwiększenia stanu obrażeń. Spędza się w niej góra godzinę. Jakoś to idzie. Potem trzeba się przemieścić na piąte piętro, do windy też jest kawałek, winda jedzie jak pekaes po grzybobraniu i zająć miejsce w ogonku pod pracownią RTG. Tu już nie jest tak różowo. Pan tu nie stał, Pani była za mną, a Pani to co tu w ogóle robi etc. Można tu spędzić nawet cztery do sześciu przemiłych godzin, ludziom puszczają nerwy, epitety ścielą się gęsto i ogólnie jest malowniczo jak w Rybniku o czwartej nad ranem. Siedziałam sobie grzecznie w kolejce kołysząc Lenkę aż po dwóch godzinach zobaczyła mnie dyżurująca Pani Doktor. Poleciła mi, bym przeszła z dzieckiem na początek kolejki i weszła do gabinetu. Pani Doktor oddaliła się, ja natomiast nie bez ulgi zwinęłam się z ogonka i poczłapałam na początek. Tu zaczęła się jatka. Bo jakim prawem?  Co z tego, że dziecko? Bo tu ciągle ktoś się wpycha bez kolejki z wypadku albo z oddziału i to jest skandal! A tak w ogóle to gdzie mąż?! Ostatnie mnie trochę nawet ubawiło, więc odparowałam, że pojechał do żony i dzieci, po czym wróciłam na poprzednie miejsce. Kolejka osiągnęła punkt wrzenia. Nie minął kwadrans a z pracowni RTG wytoczył się dość pokaźny zakolczykowany w wielu miejscach jegomość, który równie dobrze mógłby zagrać rzeźnika w horrorze albo być członkiem grupy Rammstein. Od razu poczułam do niego sympatię, choć jeszcze nie wiedziałam dlaczego. Jegomość potoczył ciężkim wzrokiem po zgromadzonych, chrząknął znacząco i orzekł głosem jak z głębi studni oraz tonem nie znoszącym sprzeciwu, że Pani Doktor chyba wyraźnie mówiła, że teraz wejdę ja i koniec kropka, a jak się komuś nie podoba, to nie ma rejonizacji. Zapadła cisza, pod kolejką najwyraźniej ktoś wyłączył palnik. Pokuśtykałam do gabinetu niemal czując zimne bazyliszkowe spojrzenia. Rzeźnik z Rammstein zrobił mi dwa zdjęcia stopy, nagrał na płytę i odesłał z powrotem na parter. Powiedział, że odkąd sam ma dzieci zupełnie inaczej patrzy na kwestię czekania z nimi gdziekolwiek. Podziękowałam bardzo. Młoda grzecznie spała w bezpiecznej strefie, zupełnie nieświadoma, że oto ktoś podarował nam w prezencie cztery do sześciu godzin. Gdy wyszłyśmy kolejka nadal wymownie milczała, obrażona jak hrabina, której zabrakło ulubionych ciastek. Na parterze była już tylko godzinka. A na koniec wrócił Książę Małżonek i oczywiście obśmiał się jak norka, gdy mu opowiedziałam swoje przygody.

Generalnie jest więc wesoło.

Następnym razem może w końcu napiszę o przedszkolu, wakacjach i pieczeniu chleba, bo się zabieram od sierpnia i jakoś mnie wrzesień zastał. Teraz muszę dobudzić najstarsze dziecię, wcisnąć w nie kanapkę  i wyekspediować je do szkoły.

35 uwag do wpisu “Uziemienie

  1. no i po co to wszystko? było do mnie zadzwonić, tom bym Ci od razu wyjaśniła, że przykleić plastrem i nie łazić za dużo. Złamanego palca się jakoś specjalnie nie leczym, tylko się czeka, aż się zrośnie. Chyba że chciałaś mieć fajną fotkę?

    Polubienie

  2. Bosz…i miej tu dzieci człowieku 😛
    Niby wszystko fajnie bo w domu jest wesoło ale gdy przychodzi taki malutki kataklizm to nie ma rady.
    Przydałby się Anioł Stróż – w namacalnej postaci do odprowadzania dzieci do szkoły, przedszkola … i mógłby jeszcze obiad ugotować 😀

    Szybkiego powrotu do zdrowia !!!

    Polubienie

  3. za każdym razem gdy jesteś na jedynce zastanawiam się, kto tak fajnie pisze a potem wracam do nagłówka i się śmieję:)no któż by, elita!

    Polubienie

  4. A WYOBRAŹ SOBIE MATKĘ Z PRAWĄ RĘKĄ NA TEMBLAKU – 4 TYG………………, KTÓRA DO NAJBLIZDZEGO PRZYSTANKU KOMUNIKACJI MA OK. 2 KM, (SAMOCHODU SIĘ NIE DAŁO PROWADZIĆ – BO NIE BYŁO W GIPSIE, TYLKO ŁOKIEĆ OBITY, PONADRYWANE SCIĘGNA, OBJĘTOŚĆX3 I OGÓLNY NIEWŁAD…….KOSZMAREK LEKKI, POZDRAWIAM, TEŻ SIĘ OBIJAM O MEBLE -MAM TAK POMIĘDZY -9 A -6)KAZDE OKO INACZEJ I NIE DAJ BOŻE JAK ZAPOMNĘ GDZIE POŁOZYŁAM OKULARY…….POZDRAWIAM

    Polubienie

  5. Od lat zmagałam się z moimi kg! Próbowałam różnych sposobów na pozbycie się nadwagi, ale waga wracała. Aż wreszcie ktoś polecił coś rewelacyjnego!Nawet nie wiem kiedy zgubiłam te kg, wiem tylko ze nie glodowalam i jadłam ulubione moje potrawy a chudłam. Waga nie wróciła:) Chcesz się dowiedzieć więcej? zajrzyj
    idealnafigura.com/gberes

    Polubienie

  6. hahah…uśmiałam się szczerze:) I przypomniałam sobie jak wiele lat temu, miesiąc przed I komunią tak nieszczesliwie zwichnęłam nogę, że władowali mi ją w gips do kolana. Dwojka dzieci, mąż całymi dniami w pracy…pies, kot i znikąd pomocy. Ekspresowy kurs poruszania sie o kulach i zdziwienie męża, że nie latam jakbym sie z nimi urodziła. na 3 dobę kule odrzuciłam, kazałam wbrew protestom zdjąć gips i postanowiłam kuśtykać ale być na chodzie. Może to i głupie, ale czasami nie ma innego wyjścia. Pozdrawiam serdecznie Autorkę bloga, jestem tu pierwszy raz, ale napewno wrócę.

    Polubienie

  7. Jaja? Mialem zlamany palec u stopy (duzy), normalnie egzystowalem, jezdzilm (skakalem) na rowerze itp. Najtrudniej byl ochodzic boso, w butach (vansy,trekingowe) to maly pikus

    Polubienie

  8. Bardzo się uśmiałam, ma Pani swoiste poczucie humoru, zazdroszczę. Przypomniałam sobie swoje doświadczenia ze służba zdrowia. Wtedy nie było mi do śmiechu ale teraz …. ha,ha,ha

    Polubienie

  9. Ech, każdemu według sił i optymizmu… A mnie własnie męża odgipsowali (prawa kończyna górna) – będzie woził zakupy!!!!, ja przestanę targać dziennie po kilka ton itd. Zostało mi jeszcze ino czworo małolatów do obsługi, za to wszystkie podejrzewane o potajemne kąpiele w kofeinie 😉 PIKUS, zaprawde powiadam wam, malutki pikulinek 😉

    Polubienie

  10. A ja kiedyś złamałam duży palec lewej stopy w Egipcie. I jak przyszedł doktor Ahmed z zastrzykiem (podobno w strzykawce był diklofenak, ale wiem to tylko z potwierdzenia „yes” na moje pytanie: „co to jest? Diklofenak?” także jeden Allah wie co to było) to jakoś mniej od razu bolało… Proenzymy trzustki na obrzęk od niego wtedy dostałam (oprócz tego dziwnego zastrzyku). Najbliższe rtg 2 godziny drogi przez pustynię. Dawka promieniowania nieznana, także obeszłam się smakiem na fotę. No i nie wiem też czy wielbłądy nie poniosłyby np do Sudanu 😉

    Polubienie

  11. Po takie przygody nie trzeba jak się okazuje nigdzie daleko wyjeżdżać 🙂 w Gdańsku i Sopocie pogotowie i SOR też mnie „ładnie” załatwili. Jakoś nie miałam szczęścia. Okulista moją krótkowzroczność skwitował tekstem, że świat wcale nie jest taki piękny jak mi się wydaje, nie warto widzieć więcej, a jeśli już muszę coś widzieć (np. numer nadjeżdżającego autobusu), to powinnam pytać znajomych, rodzinę, przechodniów… Dziś noszę okulary, udało mi się nikogo samochodem jeszcze nie potrącić ani nie rozjechać i na wszelki wypadek zostałam lekarzem 🙂 Tak żebym nie musiała występować zbyt często w roli pacjenta 😉

    Polubienie

  12. Bardzo dobrytekstsam bardzo dobrze pamiętam przygody ze szkoły szczególnie tej średniej jak większość dziewczyn kochała się w jednym takim profesorze. Szkołę się wspomina dobrze dopiero po latach jak się chodzi do niej to zazwyczaj się narzeka, że dużo nauki, sprawdzianów i tak dalej, ale jest to na pewno super okres w życiu każdego.

    Polubienie

  13. Kontuzje, kontuzje, kontuzje, to nie przyjemnie mi się kojarzy. Silnie związany ze sportem byłem, a bardzo mi tego typu problemy uprzykrzyły rozwój. Powrotu do zdrowia życzę

    Polubienie

Dodaj komentarz