Za siebie

Za siebie można się oglądać, można rzucić coś za siebie, albo splunąć, gdy lewe ramię mamy akurat zajęte.

Ja postanowiłam za siebie się wziąć,  gdyż ponieważ nigdy w życiu nie czułam się tak źle w swojej własnej skórze.

Może dlatego, że objętość mam olbrzymią… Dziś kupiłam sukienkę w rozmiarze 44. Halo! Jak to się mogło stać? Coś mnie ominęło? Zahibernowano mnie i wszczepiono mi do wnętrza jakiegoś pełnowymiarowego walenia?  Niestety obawiam się, że sama na wszystko ciężko zapracowałam a powrót może nie być różowy.

Przed urodzeniem Igora miałam garderobę w rozmiarze 36, przed Jankiem było 38 a potem wydarzyła się chyba jakaś katastrofa i producenci odzieży chamsko preparują rozmiarówkę by mnie pogrążyć. Ale to nie takie proste, bo taki kawał ciała nie tak łatwo pogrążyć. W czymkolwiek.

Gdy byłam w ciąży zawsze mówiłam, że dbam o linię,  żeby była gruba i wyraźna. Teraz zdecydowanie zmieniam front.

Aerobiczna szóstka Weidera sprawia, że z nudów chcę zagryźć własny dywan. Jestem jednak bardzo dzielna i aktualnie skończyłam piąty dzień drugiego tygodnia. W ostatnim tygodniu prognozuję masowe mordy ludności, albowiem przy dwudziestym czwartym machnięciu nóżką wyrośnie mi na plecach podręczne działko artyleryjskie.

Oprócz tego zapisałam się na aerobik. Teraz mówi się na to fitness ale ja na szczęście robię, mówię oraz piszę to, co chcę. Dwa razy w tygodniu taką przyjemność sobie zapewniłam. Dzisiaj byłam na pierwszych zajęciach pod tytułem: Brzuch, uda,  pośladki. Tak się składa, że wszystkie te części posiadam, więc to ćwiczenia akurat dla mnie.

Oczywiście umarłam wielokrotnie a koszulka po ćwiczeniach nadawała się wyłącznie do wyżęcia. Wracałam do domu dużo wolniej i dostojniej niż idąc na ćwiczenia. Oraz na twarzy malowała mi się purpura wręcz legendarna. Całe szczęście, że okolica opustoszała z uwagi na mundial, takoż ulice. Im mniej świadków, tym lepiej. Amunicja dziś kosztowna.

Teraz umieram na raty, począwszy od małego palca stopy, na który upadł mi ciężarek, skończywszy na końcach włosów. A jutro będzie jak wiadomo jeszcze ciekawiej. Rozbolą mnie nawet paznokcie.

W czwartek czeka mnie Totalna Kondycha. Poproszę defibrylator, respirator i lektykę. I lobotomię. Nie chcę być świadoma ile dokładnie mięśni będzie mnie bolało.

54 uwagi do wpisu “Za siebie

  1. Haha! mam to samo! Przed ciążą 38 a teraz blisko 3 lata później nadal mam 10 kg nadwagi i nie umiem zbić za żadną cholerę! W zeszłym tygodniu się zawzięłam wykupiłam karnet i zapisałam się na zajęcia sportowe… Już nie liczę na utratę wagi, wystarczy mi zmiana kształtów! 🙂

    Polubienie

  2. Rozmiar 44 to jeszcze nie koniec świata.. ale też dobrze nie jest 😛
    Niestety, teraz będzie boleć, bo zjazd z wagi nie jest łatwy, no i potem trzeba bardzo uważać- stracona waga kocha powracać do nas.. Wiem co mówię, jestem na diecie od tysiąca lat :)))))) .. z drugiej strony dobrze się zabrałaś do tego, bo ćwiczysz. jednak wierz mi, jesli ćwiczenia cię nudzą, wcześniej czy później zarzucisz je.. Trzeba więc znaleźć coś, co po prostu polubisz robić. A szóstka Weidera nie jest taka wspaniała, jak o niej piszą 🙂

    Tak czy tak … trzymam za ciebie kciuki, żebyś przetrwała pierwsze dwa miesiące.. potem już się człowiek przyzwyczaja .. 😉

    Polubienie

  3. Aha – jeszcze jedno – zrób najpierw USG tarczycy. Moje wyniki krwi (hormony tarczycy i TSH) były w miarę ok. Tylko ATPO było nieprawidłowe. USG wyjaśniło wszystko.

    Polubienie

  4. Ja tam zawsze nosiłam rozmiar 46, po córce już 50 (mam 1,80 wzrostu), w ciąży z synem przytyłam tylko 4 kg – czyli tyle ile on ważył, po pół roku zmieniłam trochę dietę, spacery z dziećmi i spadłam znów do 46 i…więcej nie zamierzam, bo życie to nie szczupła talia. Mam wspaniałego, przystojnego męża, grono przyjaciół, zadbane włosy, paznokcie, zawsze fajne perfumy… i cieszę się życiem, nic nie zaburza mojego poczucia wartości, bo to powinno być niezależne od wyglądu… trochę dojrzałego spojrzenia na życie życzę wszystkim Paniom, ja zamiast spędzać czas w siłowni wolę pobiegać z dzieciakami po ogrodzie – te same korzyści, a jednocześnie przykład dla dzieci i po prostu spędzenie z nimi czasu. A szybko schudnąć wcale nie jest trudno, ale jak tylko porzucisz te mordercze ćwiczenia to zaraz przytyjesz, lepiej chudnąć powoli i spacery, czy bieganie uprawiać już zawsze np. pół godziny dziennie, a nie pół roku w siłowni mieszkać, a potem nic nie robić, to samo z jedzeniem – lepiej wprowadzić zdrową, lekką kuchnię już na zawsze niż pół roku liczyć kalorie, a potem wrócić do starych nawyków. Wiem, co mówię, lata swoje już mam i doświadczeń trochę też… Pozdrawiam i życzę spokojnego, powolnego i zdrowego gubienia tłuszczyku!

    Polubienie

  5. urodziłam ponad 2,5 roku temu…długo łudziłam się, że wejdę w rzeczy sprzed ciąży. 3 miesiące temu wyrzuciłam wszystko, totalnie wszystko. Poddałam się, gdyż 10 miesięcy ćwiczeń nie dało totalnie żadnych efektów (bieganie, nordic walking, rower i troszkę uważałam na jedzenie i tak 5 x w tygodniu nawet jak Xsawery w grudniu szalał) do tego wszystkie badania tarczyce, krew, cukier itd itp Musiałam psychicznie upaść na dno, żeby móc się odbić i powrócić do żywych z nadzieją na schudnięcie! Zmieniłam sposób jedzenia na częstszy i więcej białka + ćwiczenia….. i 3 kg mniej + po 2 cm wszędzie ( na razie bo to dopiero 1 miesiąc). skóra na brzuchu się zmienia a była pomarszczona od ciąży, jędrność, sprężystość robi się rewelacyjna. Chęci, nadzieja wróciły. Wytrwałości i jakby nie szło daj znać podzielę się swoim sposobem, który mam od profesjonalisty-człowieka, który rozumie, że niekiedy lubi się jeść czy strzelić lampeczke wina ale nauczył mnie jak żyć nie odmawiając sobie totalnie wszystkiego!

    Polubienie

  6. Hmm… Nie miałam zamiaru robić z tego filozofii życia czy spędzać pół roku na siłowni, tylko spróbować zmieścić się w ciuchy sprzed ostatniej ciąży, ale dzięki 🙂 Każde wsparcie jest bardzo ważne. Proszę mnie motywować dalej 🙂

    Polubienie

  7. Polecam Zumbę, chudnie się świetnie bawiąc i nie nudząc (tańce jak w dyskotece, tylko intensywniejsze, fajne, energetyzujące piosenki), chudnie się „nie wiadomo kiedy”

    Polubienie

  8. no popatrz, a myślałam, że tylko ja tak mam – zamknęłam oczy i jestem wielorybem 😉
    ale spokojnie, wytrwałość to klucz do sukcesu, walczę już drugi tydzień i czuję jak się zmieniam, bynajmniej zaczynam czuć, że mam mięśnie 😉
    już nie mogę się doczekać kiedy minie miesiąc, wtedy obiecywane są efekty 😉
    no ale jak to powiadają nie przytyłam wczoraj, nie schudnę jutro 😉
    wszystko wymaga czasu

    p.s. świetny wpis 🙂

    Polubienie

  9. Od lat zmagałam się z moimi kg! Próbowałam różnych sposobów na pozbycie się nadwagi, ale waga wracała. Aż wreszcie ktoś polecił coś rewelacyjnego!Nawet nie wiem kiedy zgubiłam te kg, wiem tylko ze nie glodowalam i jadłam ulubione moje potrawy a chudłam. Waga nie wróciła:) Chcesz się dowiedzieć więcej? zajrzyj
    idealnafigura.com/gberes

    Polubienie

  10. Blog super, zwłaszcza ostatni wpis. ryczałam ze śmiechu – jakbym siebie i swoje myśli „widziała”. cudo!!!!!ja wprawdzie już spadłam (przez stresy i wrzody żołądka) po drugiej ciąży (poród 3 lata temu – a co!!) z 70 kg na 57 ale oponek mi został i włąsnie zapisałam się na jogę 🙂

    Polubienie

  11. a może zacznij od pilatesu? Nie zniszczysz kolan, nauczysz się oddychać podczas ćwiczeń, nauczysz się poprawnej postawy przy brzuszkach, tak by nie bolał kręgosłup. Ja uwielbiam pilates, chociaż już moja kondycja pozwala na bardziej intensywne ćwiczenia cały czas chodzę na te zajęcia. Fantastycznie odprężają. Dołóż do tego chociaż pół godziny marszu w tętnie (220-wiek)x ok 60 do 70%, bo organizm zaczyna spalać tłuszcz dopiero po 20minutach ćwiczeń. A potem koniecznie sauna – przyspiesza przemianę materii.
    Droga do sukcesu jest długa i wyboista. 🙂
    Też niedawno zaczynałam. Powodzenia.

    Polubienie

  12. Witam,
    Liczne badania naukowe dowodzą, że kluczem do sukcesu jest samodyscyplina a Ty taką cechę masz…
    Miło się czytało jak ktoś jest wytrwały i podejmuje dobre zmiany…
    pozdrawiam najserdeczniej
    dobrycoach.bloog.pl

    Polubienie

  13. Podstawa to jedzenie…dajcie sobie spokój z CUD tabletkami, specyfikami itd itp. Odpuście sobie diety, które wyczytujecie w internecie bo jeśli nawet schudniecie to efekt jojo murowany albo będziecie do końca życia katować się dietami i niszczyć organizm. Dieta to sposób odżywiania a nie katorga. Organizm nie może magazynować tłuszczu a musi go spalać więc aby mógł sobie z nim poradzić podstawa to jeść 5x dziennie!!! Nie obżerać się tylko 3 podstawowe posiłki + 2 przekąski (owoce, jogurty, chleb…) Organizm jest w stanie to spalić bo to są mniejsze porcje i nic nie zalega. Ćwiczenia fizyczne muszą sie pojawić bynajmniej na początku aby organizm „ruszył” nie trzeba się katować zeby kontuzji się nabawić a systematyczność jest ważna. Żeby organizm spalał tłuszcz a nie mięśnie potrzebne jest białko. Po każdym treningu koniecznie posiłek białkowy (jajka, twarożek, płatki z mlekiem….) Nie ma efektu JOJO!!!!!!!!! Dlaczego? Ponieważ nauczenie się jak jeść to połowa sukcesu. Po schudnięciu nie trzeba niczego odstawiać np tabletek czy łakomstwo zwycięży po przebyciu paru tygodni na diecie. Dobre nawyki zostają i praktycznie można jeść wszystko byle mniej i częściej a ćwiczenia wiadomo nie ma cudów trzeba organizm pobudzić i co ważne wpływają na skórę. Samo schudnięcie na diecie nic nie daje bo skóra zostanie i wygląda to fatalnie a po ćwiczeniach jest duuuużo lepiej. Na reszcie ktoś mi to wszystko wytłumaczył i uzmysłowił tak normalnie-zdrowo! Jem normalnie ale juz zauważyłam, że porcje są mniejsze. Nie obżeram się bo wiem, ze za 3 godz znowu mam jakiś posiłek i siłą rzeczy nie siadam np do obiadu wygłodniała. Sport to rower w weekend-rekreacyjnie, jakieś kijki i nieraz siłownia. wszystko z chęci a nie obowiązku. Jadam śniadanie 3 skibki chleba z czym jest w lodówce, o 13 znowu chleb (lubie jeść 🙂 ) obiad ok 16 najnormalniejszy w świecie bez udziwnień, potem przegryzka przed ćwiczeniami i po treningu twarożek albo 2 jajka na chlebie czy mleko. To jedzenie nie wymaga ani dodatkowych pieniędzy czy czasu, jem co reszta rodziny, normalnie gotuje, też smaże 🙂 Powinnam ograniczyc węglowodany szybciej bym chudła ale lubie ziemniaczki teraz młode itd wiec powolutku sobie trace kg, najważniejsze ze cm uciekają a skóra robi się fantastycznie jędrna. Polecam!!!!!

    Polubienie

  14. Znów Cię gdzieś na główną wrzucili? Bo jakieś takie komentarze z kosmosu i pod hasłem „opowiem ci jak schudłam”.
    A szóstkę koniecznie trzeba robić z serialami, inaczej się nie da.

    Polubienie

  15. Mam 160 cm wzrostu i ważę 62 kg. Przy ostatnich badaniach ważyłam nieco ponad 61. Lekarka twierdzi, że nadwagi nie mam, a stwierdziła to przez obliczenie BMI. Śmieszy mnie to całe BMI, bo wystarczy spojrzeć na osobę, by stwierdzić, czy ma nadwagę, czy nie. A ja przy mojej drobnej budowie ciała szuję się koszmarnie ważąc powyżej 58 kg, już nie mówiąc o tragicznym wyglądzie – wydaję wtedy jakbym była niższa, niż jestem.
    Najlepiej się czułam ważąc – już po zakończeniu wzrostu , 48-52 kg i to jest moja prawidłowa waga. Jestem złamana. Pracy nie mam, do miasta daleko, wiec nie stać mnie na żadne zajęcia ruchowe. Mam dziecko pod opieką, co ogranicza moje możliwości np. pójścia chociaż na jakiś marszobieg. Totalna załamka

    Polubienie

  16. Jakiś prąd przechodzi przez moją (bardzo ograniczoną) mamosferę, dziś właśnie napisałam, że się biorę za siebie, boska matka wrzuca fotki z zumby, od Ciebie mi rss wyrzucił to cudo… Wiosna ludu;>

    Polubienie

  17. Czyli zaczęłaś prawidłowo – najpierw masa, potem rzeźba:-)
    Tez tak zrobiłam i teraz walczę z nadwagą i własnym lenistwem

    Polubienie

  18. Nie jesteś sama! Właśnie minął miesiąc od narodzin mojego synka i do dawnej sylwetki też mi jeszcze daleko… Odczekam jeszcze dwa tygodnie i jak wszystko się zagoi też się biorę za siebie! Jeśli wytrwasz w tych ćwiczeniach na pewno się uda. 3mam kciuki!
    Zapraszam do mnie, może znajdziesz coś dla siebie: swiatlosekunda.blog.pl

    Polubienie

  19. Gratuluję samodyscypliny. Jeśli chodzi o powrót do formy to słynna szóstka Weidera to nie najlepszy pomysł żeby od tego zaczynać. Ja bym właśnie zaczęła od aerobiku (też nie lubię nazwy fitness). Dobrze że się na niego zapisałaś. Polecałabym jednak spróbować coś zmieniać jeśli masz taką możliwość raz pilates raz step itp. Jeśli po ciąży chcesz wrócić do formy to właśnie pilates wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Życzę wytrwałości.

    Polubienie

  20. Jak ja Cię rozumiem. Zanim poznałam Męża nosiłam rozmiar 34, przed urodzeniem Córki 38, a teraz nie wiem jak i skąd zrobiło mi się 42. Do 6 Weidera nie miałam sierpliwości, a na zumbę, którą kiedyś kochałam wybieram się już od 3 miesięcy i mam kłopot z dotarciem.

    Polubienie

  21. Wow podziwiam. Ja się zapuściałam wcale nie przez ciążę, ale zwykłe zaniedbanie w zeszłym roku. Kanapkę albo hamburgera było szybciej zjeść niż normalny obiad i się zrobiło z 36 nagle 40 i było kiepsko. Jestem niska 163 i zawsze byłam drobna a tu coś takiego. Ale podeszłam do tego rozsądnie, nic na szybko wróciłam do normalnego odżywiania i zaczęłam chodzić na pilates i teraz jestem nawet szczuplejsza niż przedtem. Także tobie też życzę wytrwałości i żebyś codziennie znajdowała motywację.

    Polubienie

  22. Moja żona w ciąży może jakoś specjalnie przytyła (zaledwie +10) ale i tak brzucha pozbyć się nie może. Skóra po ciąży trochę jej się tam rozciągnęła. Cały czas jej powtarzam, że kocham ją taką jaka jest, ale… ona patrzeć na ten swój brzuch nie może. Myśli nawet o wycięciu tej skóry u specjalisty. A zmierzam do tego, że o siebie warto dbać – jasne, zwłaszcza, jeśli nie czujemy się ze sobą dobrze. Ale… czasami zamiast na siłę się zmieniać, lepiej polubić się i już! Spojrzeć na siebie pod innym kątem 🙂 Nie mniej jednak – życzę wytrwałości i powodzenia!

    Polubienie

  23. Najważniejsze, że dotarło do Ciebie i zauważyłaś, że Twoja sylwetka wymaga poprawy. Niektórzy przez wiele lat sobie wmawiają, że jest wszystko dobrze…a potem przyplątują się choroby serca, krążenia. Trzymam kciuki za Ciebie, na pewno się uda wrócić do wymarzonego rozmiaru! 😉

    Polubienie

  24. Trzymam kciuki za Ciebie! Tak, jak ktoś napisał – najważniejsze, że zrozumiałaś, że to czas na zmianę! Ja też często sobie powtarzałam i obiecywałam, że na dietę przejdę od poniedziałku. I co? W poniedziałek mówiłam, że od następnego!

    Polubienie

  25. I jak ci idzie odchudzanie? Są już jakieś fajne efekty? Na zdjęciach z najnowszego posta nie wyglądasz na kogoś kto nosi rozmiar 44. Ja ostatnio byłam dumna ze zrzucenia 5 kilogramów, które niestety wróciły w postaci 7. Jeśli masz jakiś skuteczny sposób na zbicie wagi to chętnie skorzystam.:)

    Polubienie

  26. Za siebie to nie powinniśmy się oglądąc. Co było to już minęło więc nie ma co się zadręczać jakimiś głupotkami. Ale za siebie wziąść powinniśmy się jak najbardziej;) każdy z nas musi o siebie dbac!

    Polubienie

Dodaj komentarz