Wściekłe korniszonki*

Czy ktoś jeszcze uwielbia wyżerać ledwie zakupioną kiszoną kapustę z foliowej torebki palcami? —- Znaczy oczywiście, że chodzi o wyżeranie jamą gębową, ale do tejże najlepiej pakować w tym konkretnym przypadku paluchy właśnie. —- A najlepiej tak zacząć tuż przed sklepem w drodze do domu? Proszę, niech ktoś napisze, że tak oczywiście i niech to będzie prawda. Inaczej całkiem stracę złudzenia względnej poczytalności. Reputacji nie stracę, bo na wszelki wypadek jej nie posiadam. Ale taka poczytalność, to w sumie czasami może się przydać.

Kapusta kiszona po prostu inaczej nie smakuje. Musi być palcami. Absolutnie.

Wszystko przez to, że poszliśmy z Lokatorem na zakupy do pobliskiego warzywniaka i kobieta nabywająca dobra wszelakie przede mną poprosiła o rzeczoną kapustę właśnie. Oczywiście, że wcześniej nie miałam pomysłu by ją kupić —- kapustę, nie kobietę —- ale dokładnie w momencie, w którym usłyszałam TE dwa słowa, wszystko we mnie krzyknęło: – O!… I już po chwili okazało się, że absolutnie nie jestem w stanie przeżyć nawet ułamka sekundy dłużej bez Tej Z Beczki. Zupełnie jakby dotychczasowe polecenia mojego mózgu w sobotni poranek – Oddychaj! Nie oddychaj! Przestań ziewać! – zmieniły się w jeden imperatyw brzmiący – KAPUSTA! Bierz kapustę! Oddychaj do torebki i kapustę migiem!

Dobrze, że kobieta nie poprosiła o Porsche.

No więc —- nie zaczyna się zdania od więc, ale no powinno załatwić sprawę —- stoję pod tym sklepem, dobieram się swawolnie posapując do kapusty i usiłuję zapanować nad Młodocianym i jego żywą chęcią interakcji z naręczem dmuchawców, nad kompletem toreb z resztą zakupów i naszym przyszłym obiadem, nad włosami rozwiewającymi mi się we wszystkie strony z wyraźnym umiłowaniem oczu i ust, nad kamykiem w bucie, nad rosnącą stertą książek czekających na przeczytanie, nad globalizacją i ociepleniem klimatu.

Wtem.

Kątem oka dostrzegam zbliżającą się do mnie Sąsiadkę. Sąsiadka z gatunku tych, co to skomentuje nawet zawartość nieszczęśliwie zbyt przeziernego worka ze śmieciami, jeśli tylko spostrzeże tam coś interesującego. Wychylam się z folii i bąkam coś nieokreślonego, pomiędzy "dzień dobry" a "pieszo? a co, miotła w warsztacie?". Albowiem Sąsiadka jest znana z dość powszechnego kłapania dziobem jak w tok szole – na każdy temat, z każdym, byle pogrzać atmosferę. Jeśli plotka byłaby literą, to ta kobieta byłaby całym alfabetem. Takim kompletnym, z: ą,ć,ę,ł,ń. Prześwietliła mnie jak bramka na lotnisku, łypnęła złowieszczo na Igo topiącego aktualnie dmuchawce w kałuży, jednym celnym spojrzeniem oceniła mnie w rzucie bocznym – zwłaszcza w odcinku brzusznym – i pocwałowała dalej.

W najbliższym czasie oczekuję wzmożonego ruchu informacyjnego na temat domniemanego powiększenia naszej patologicznej i dysfunkcyjnej rodziny.

Będzie wesoło 🙂

———————–

45 uwag do wpisu “Wściekłe korniszonki*

  1. Baj, nie wyobrażam sobie inaczej niż paluchami, zaraz po odejściu z warzywniaka; często gęsto starsze panie to znacząco komentują, ale cóż mnie to….

    Polubienie

  2. Bajka to jest zupełnie normalne. Ja zazwyczaj po czekoladzie mam ochotę na ogórka. Albo kanapeczkę z masełkiem i cebulką 😀

    Polubienie

  3. ależ oczywiście, że tak właśnie powinno się jeść kapustę! koniecznie z wylizywaniem palców i apetycznymi pomrukami i cmoknięciami. I tak samo robię z ogórkami kiszonymi. A z małosolnymi już najbardziej 🙂

    Polubienie

  4. kapusty mi się nie zdarzyło, ale to dlatego, że kapusty bez odrobiny cebulki i oliwy w ogóle nie jadam
    ale na ten przykład musztardę, to pół słoika paluchem wyjadam, znim dojdę do domu

    Polubienie

  5. ja wszystko palcyma i po drodze ze sklepu. z trwogą myślę o lecie, bo malin ani razu nie udało mi się donieść do domu.

    Polubienie

  6. Ależ oczywiście, że palcyma i natychmiast. W ten sposób wyjadam wszystko, co się bez przetworzenia nadaje do zjedzenia po zakupach w warzywniaku.
    Najśmieszniej jest z owocami. Takie na przykład czereśnie … Zjadam po drodze tak 3,14 x drzwi połowę prosto z torebki, plując pestkami na prawo i lewo. Po czym, dopadam qchni i myję resztę przed konsumpcją, żeby było po bożemu 🙂 To z pewnością nie jest normalne 🙂 Pozdrawiam.

    Polubienie

  7. 🙂 dołaczam do grona wyjadających palcami,kapustę,truskawki tez lubie,czersnie,winogrona,zanim dojde do domu zawsze podjadam a zdazalo sie tez sledzia:)

    Polubienie

  8. wyżeranie kapusty tudzież innego przedstawiciela pożywienia, jest w pełni normalne. nawet publicznie. jednak osobiście wolę ogórki. również z beczki ;]

    Polubienie

  9. ja też tak robię. Także ogórki kiszone. Truskawki z łubianki. Skórkę świeżego chleba. Różne takie;-)
    Z kapustą tak bywa, że muszę kupić ją 2 razy bo do domu dochodze ja, bez sprawunku;-)

    Polubienie

  10. wżeram z ciamkaniem jeszcze przy ladzie.

    (tak się mówiło kiedyś, przy ladzie sklepowej, kobieta za ladą, takie tam klimaty. ktoś pamięta?)

    Polubienie

  11. jak się czyta taką notkę to nie ma mocnych 🙂 właśnie zajadam resztkę spożytą po drodze ze sklepu, paluchami oczywiście wpychaną:)

    Polubienie

  12. Też mam tak z kapustą. Najlepsza jest taka długaśna, kilometrowa, którą trudno okiełznać, dzięki czemu człowiek upaprany jest sokiem i wonią upojną. Ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Patrzą się dziwnie, ale uwagi jeszcze nikt mi nie zwrócił, może dzięki szalonemu błyskowi w oku pojawiającemu się w trakcie zachłannej, ekshibicjonistycznej konsumpcji.

    Polubienie

  13. Jasne, że TYLKO tak! A kiedyś jeszcze, w podstawówce (teraz już nie, chociaż nie wiem dlaczego) robiłam tak, że przegryzałam rożek woreczka i WYSYSAŁAM SOK. Omatko… Do domu docierały suche wióry w dodatku w ilości znacznie mniejszej od zamówionej i kupionej 🙂
    Przy okazji, bo pierwszy raz się wpisuję, bajkowy blog uwielbiam!

    Polubienie

  14. Po 1.: frotka, naprawdę musztardę??? Jak to?! Musztardęę?
    Po 2.: wyjadanie wszelkich dóbr jest normą :] u mnie szczególnie winogrona, których marne resztki potem w domu myję – bo przecież wcale nie zeżarłam właśnie połowy brudnej 😉 I ogórki małosolne! aaaahhh ogórki!
    Po 3.: kod: edolf, uroczo prawda? Tak z little tiny moustache Lyncha się kojarzy (Bajka, znasz Stephena Lyncha? Jak nie to youtube i oglądaj wszystko migiem!)

    Polubienie

  15. zawsze przysiegam sobie, ze tym razem dowioze do domu wszystko, nie bede zrec w samochodzie i nigdy nie dotrzymuje słowa.
    Jestem konsekwentna. Kapusta ogorki, truskawki, sliwki chrupki o smaku toffie, jogurt, nic sie nie ostanie…. a potem d… rosnie.

    Polubienie

  16. ja lubię, ja lubię!!! wszystko co można wyjeść palcami w drodze ze sklepu do domku 🙂 jak byłam młodsza to moja Mamuśka kazała mi kupować pół kg więcej kapusty niż potrzebowała, bo wiedziałam, że zjem nadwyżkę zanim wrócę 🙂 a świeży, ciepły chlebem…. mniam mniam

    Polubienie

  17. Pewne rzeczy po prostu smakują zupełnie inaczej z worka czy papierka i kapusta jest jedną z nich. Drugą jest świętej pamięci oranżada w proszku, wylizywana w dzieciństwie prosto z torebeczki. Mlask.
    manna.bloog.pl

    Polubienie

  18. albo paluchem na język prosto 🙂

    potem zawsze paluch wskazujący prawy był pomarańczowy albo żółty – w zależności od smaku oranżadki :))

    Polubienie

  19. ja wyjadalam, ja! i dlatego zawsze musialam kupic min pol kg wiecej, bo do domu daleko mialam, a kapusta zwykle dla mamy na surowke byla 🙂
    teraz przerzucilam sie na ogorki…

    Polubienie

  20. abstrahując od faktu, że w domu kapustę własnoręcznie, a raczej własnonożnie, deptam i zajadam się taką półsurową, słoną jak diabli, ale przepyszną z własnych stóp… tudzież, że wyjadam potem ukiszoną paluchami z beczki…

    …to jak ww. dobro się skończy, to potrafię wyjadać z woreczka po zważeniu w kolejce do kasy, tudzież w drodze do domu, w samochodzie, w windzie, a już najlepiej mi smakuje na pół godziny przed próbą chóru (podobnie jak czosnek…)

    pozdrawiam. 🙂

    (może jakieś stowarzyszenie?)

    Polubienie

  21. No, to zostało ustalone ! Po tylu jednobrzmiących wypowiedziach można przyjąć za pewnik, że to z tymi, którzy tego nie robią coś jest nie tak 🙂
    Znaczy… wyjadanie kapuchy (i innych) przy użyciu własnych paluszków mam na myśli 😉

    Polubienie

  22. Yyy, to ze mną jest coś nie tak, bo nie wyżeram kapusty… ;-/ Generalnie nie jestem jej fanką i w ogóle sporadycznie wyżeram cokolwiek po drodze. Lecz nie dziwię się na widok ludzi, którzy to czynią, wszak to wolny kraj.

    Polubienie

  23. takie niecierpliwe łapczywe wyjadanie kapustki podobne jest do szybkiego numerku. Ma dobre i złe strony.
    To by było tyle. Idę bo tu same baby i czuję się jakoś niepewnie 🙂

    Polubienie

  24. kapustę jem palcami. nawet z talerza. Z dokładką. Pod sklepem nie jadam bo mnie potem palce szczypią jak szybko nie umyję 😉

    Polubienie

  25. Absolutnie zgadzam się z autorką:) Kapucha kiszona li i jedynie wyżerana paluchami z worka foliowego, najczęściej jeszcze w sklepie.

    Polubienie

  26. no cóż ja mogę rzec – kapustę żre się palcami, z worka czy dowolnego innego posiadanego pojemnika, natychmiast po zakupie – toż to oczywiste oczywistości, a da się jakoś inaczej to robić?

    Polubienie

  27. Są prawidła, których się nie łamie. Po prostu…kapusta wyżerana z worka na środku ulicy, nie jest ważny wiatr, miotający się Potomek, tylko ONA. Ogórki również podchodzą pod ten aksjomat i parówki, których nie sposób konsumować inaczej. Rzecz w tym,że jak taką cieniutką ugotujesz to tylko przełamując ją palcami usłyszysz cudowne – pyyyk-. O! I dlatego między innymi warto żyć. Jestem specjalistką w sposobach wszelakich na brak snu. Od wielu lat mam kłopoty z tą wielbioną i jakże nieosiągalną dla mnie umiejętnością ludzkiego ciała. Służę rada i pomocą:) Pa.

    Polubienie

  28. Są prawidła, których się nie łamie. Po prostu…kapusta wyżerana z worka na środku ulicy, nie jest ważny wiatr, miotający się Potomek, tylko ONA. Ogórki również podchodzą pod ten aksjomat i parówki, których nie sposób konsumować inaczej. Rzecz w tym,że jak taką cieniutką ugotujesz to tylko przełamując ją palcami usłyszysz cudowne – pyyyk-. O! I dlatego między innymi warto żyć. Jestem specjalistką w sposobach wszelakich na brak snu. Od wielu lat mam kłopoty z tą wielbioną i jakże nieosiągalną dla mnie umiejętnością ludzkiego ciała. Służę rada i pomocą:) Pa.

    Polubienie

  29. no ba, kapusta najlepsza jes z torebki foliowej na ulicy wyjadana. Nawet nie pomyślałam, ze ktoś móglby mnie posadzic o bycie w ciaży przez te kapuste. Znaczy, przez jej podjadanie. Może dlatego, ze ja w ciaży to lody litrami jadłam….

    Polubienie

  30. Baj, jest po 23, gdzie ja o tej porze nabędę kapustę kiszoną? Nie masz litości, tak sugestywnie pisząc, idę po ogórka… :)))

    Polubienie

  31. „Kapusta kiszona po prostu inaczej nie smakuje. Musi być palcami.”
    DOKŁADNIE TAK !
    co więcej – na ulicy smakuje dużo lepiej, niż po przyniesieniu do domu.

    Polubienie

  32. Mam kilka takich zboczeń.
    Kapusta wyżerana paluchami to jedna z nich. Nie pzrepadam za zaupami, ale ugotowany makaron z sitka siorbię, jak się patrzy. Innego nie ruszam; chyba że w dobrze przyprawionym spaghetti.

    Mniam!

    Polubienie

Dodaj komentarz