Do lata piechotą będę szła

Mówią, że piegi to pocałunki słońca. Też tak się zawsze pocieszałam. Jako przedszkolak miałam z lekka przekichane. Rówieśnicy rodzaju męskiego nazywali mnie piegusem, ciągnęli za warkocze i śmiali się z kropek na moim nosie i pulchnych policzkach. Odpłacałam się wytwarzaniem malowniczych siniaków i kopniakami w krocze. Dziewczynki i tak się mnie bały, więc nawet nie ośmielały się dokuczać. Jako małe diablę miałam z góry ustaloną pozycję w przedszkolnym łańcuchu pokarmowym. Zatem tylko chłopcy mieli dość tupetu i rozumu, by wchodzić w ostre relacje. A czasem było naprawdę ostro. Ale cóż. Honor wymaga ofiar. Mój wymagał nawet złamanego nosa. Ale odpłaciłam się złamaną ręką i kilkoma wybitymi zębami. Oczywiście potem byliśmy najlepszymi przyjaciółmi przez całą podstawówkę. A w podstawówce nieco się pozmieniało. Znaczy nie zmieniły się piegi. Wręcz przeciwnie. Rozprzestrzeniły się na ramiona i okolice. Za to zmieniały się reakcje i relacje. Koledzy, którzy dotąd tak ochoczo naśmiewali się z mojej piegowatości, nagle zaczęli patrzeć jakby inaczej. Jakby z ciekawością i z zainteresowaniem jakby. Pod koniec szkoły żaden z panów nie śmiał się ze mnie a raczej do mnie. Wtedy też definitywnie straciłam ostatnie koleżanki. Za to z każdym kolejnym latem zyskiwałam coraz więcej piegów. Z czasem naprawdę je polubiłam. Najpierw nie znosiłam, walczyłam, okładałam się mizerią i kilogramami cytryn, bankrutowałam na wybielające mazie na receptę z apteki, potem powiedziałam basta i… polubiłam. I to był strzał w dziesiątkę. Tym samym potwierdziła się stara jak świat prawda, że wystarczy pokochać aby zaraz też pokochali inni. Bo piegi to na prawdę fantastyczna sprawa. To nic, że nigdy nie opalę się jak w reklamie i nie strzaskam na mahoń. To nic, że zwyczajowo okrągły rok jestem biała jak mleko bez kawy. Za to na palcach jednej ręki mogę policzyć znajome mi osoby, które po lecie są tak szczodrze wycałowane przez słońce i jeszcze zostaną mi trzy paluchy. Opalam się w kropki i już. Cała jestem w piegach. A zwłaszcza widać je na nosie i ramionach. Zupełnie jakby jakiś dobry duszek ciągle trzymał nade mną sitko. A przez nie słońce całuje najpiękniej.

Lubię gdy ta złota kulka wraca na swoje miejsce. Tęskniłam.

9 uwag do wpisu “Do lata piechotą będę szła

  1. odwieczna prawda, nie możesz zmienić, zaakceptuj 😉
    ale ja tam nie zauważyłam na twojej twarzy żadnych piegów. Wiem, wiem… bo nie było lata, ale?

    Polubienie

  2. a ja zawsze chciałam miec piegi… to pewnie tak jak z tym, że chudym wmawiają, że inni to maja fajnie, ażeby zatuszowac chude ramiona wystarczy… ble ble ble, a tym co nie są chudzi wmawia sie, że chudzi to mają fajnie, bo mogą jeść wszystko, a żeby ując zupie kaloryczności wystarczy… ble ble ble, a tym, co nie mają piegów doradza sie narysowanie brązową kredką „kilku zalotnych kropek” na nosie i policzkach, a piegusom doradza się, żeby polubili albo kupili wybielająca pastę do …piegów.

    ble. a dla tych, co uważają, że z ciałem mają wszystko ok, jest rubryka „porady psychologa”.

    Polubienie

  3. zecydowanie nienawidzilam swoich piegow. mowilam im głosne „nie” i okładałam sie wszystkim wybielającym co bylo pod reką, ale bez skutku. jedyne piegi w bliskiej rodzinie, do tej pory twierdze ze sa po sasiedzie 🙂 ale juz nie walcze, chyba nawet czasem o nich nie pamietam. musze sie wiec zgodzic ze zdaniem, że lepiej polubić, tylko nie wiem czy je kiedys „pokocham” 😉 ale akceptuję…

    Polubienie

  4. Mnie tam nigdy piegi nie przeszkadzaly – za to slonce owszem, bo przy takiej karnacji nie ma bata, zeby sie nie spalic kazdego lata :(. A zeby bic chlopakow w podstawowce, to zawsze sie jakis powod dalo znalezc 😉

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s