Mąż

Najpierw czuł się jakby wygrał na loterii los o bardzo wysokim nominale. Zakochał się jak szczeniak. Bez pamięci. Starał się o nią tyle lat. Cierpliwie czekał aż rozejdą się z tym hippisem. Młody poeta od siedmiu boleści. To była tylko kwestia czasu. Bo to nie facet dla niej. Taką kobietę powinno się czcić jak boginię i otaczać opieką Taka kobieta powinna dostawać od życia tylko to, co najlepsze. A nie biedę i patrzenie w gwiazdy. Bez przyszłości. Nie od razu mu uległa. Ale jego upór się opłacił. Gdy się zgodziła, po którymś z ich coraz częstszych zimowych spacerów, ze szczęścia wykrzyczał pod starą kamienicą policję. Lokatorzy wezwali. Uciekali w deszczu śmiejąc się jak dzieci, przyłapane na zabawnej psocie, która ujdzie im na sucho. Tamtej nocy byli razem. Rano wzięli ślub. Urzędnik z pałacu ślubów miał przynieść im szczęście. Wyglądał jak dobry wujaszek z dawnych książek z obrazkami. Ślub kościelny był już dla rodziny. Z pompą. Tak jak trzeba. Potem podróż poślubna. Wenecja a zaraz po niej południe Hiszpanii. Wszystko co najwspanialsze dla najwspanialszej kobiety pod słońcem. Wydawała się szczęśliwa. Dobrze zarabiał. Nie musiała pracować. Lubił gdy była w domu. Pamięta, że przez pierwszy rok wymykał się z biura pod byle pretekstem po to tylko, by przynieść jej kwiaty i zjeść z nią obiad. Potem było chyba już coraz mniej czasu. Przyzwyczaił się, że jest. Było im dobrze. Dzieci? Na to jeszcze przyjdzie czas. Tak ustalili. Zgodziła się bez wahania. Nigdy nie wiedział czy dla nich… czy dla niego. Miał wrażenie, że jest bardziej ulotna od mgły, którą jako mały chłopiec usiłował złowić do słoika. Kiedy jednak docierał spod lasu do domu dziadków, po mgle nie było już ani śladu. Tak samo czasem czuł się przy niej. Często bał się jej dotknąć by nie zniknęła. Tak bardzo ją kochał. Walczył o wzajemność ze wszystkich sił. W końcu, po ośmiu latach małżeństwa, powiedziała mu to, na co tak czekał. Teraz miał już wszystko. Uwielbiał patrzeć na nią ukradkiem gdy rano szykowała mu śniadanie, wracać do niej po pracy, wtulać się w nią gdy spała, gładzić po włosach rozsypanych wachlarzem na poduszce. Zawsze je wiązała. Odkąd powiedział, że pięknie wygląda, gdy to robi. Choć czasem tęsknił trochę do ich dotyku, gdy nie były niczym skrępowane, pełne wiatru i słońca. Piękna żona. Rzadko jej dotykał. Chyba nie miała na to ochoty. Zresztą nigdy nie było okazji by o tym porozmawiać. Jak o całej reszcie świata. Najczęściej towarzyszyła im cisza. Nie pamięta od kiedy i dlaczego. Z czasem przywykł. Uznał, że tak prościej. Jemu tylko czasem to przeszkadzało. I to też już chyba coraz rzadziej. I tak nie wiedziałby o czym z nią rozmawiać. Mógł na nią patrzeć. Godzinami. Gdy spała. To wystarczało. Zawsze ją kochał. Nie wie właściwie dlaczego zaczął spotykać się z inną kobietą. Dlaczego wpadł w ten banalny romans w biurze. Jak z idiotycznego brukowca. Przecież miał wspaniałą żonę, która czekała na niego codziennie w ich wspaniałym domu. Miał wszystko. Nie myślał o tym co robi. Liczyła się tylko ta chwila, ten dreszcz. Zauroczyła go ta kobieta. Zakochał się. Po raz drugi. Choć żony wcale kochać nie przestał. Ale ta kobieta była tak kompletnie oszałamiająca. Tak pełna życia. Tak różna od tej, którą znał z małżeńskiego łóżka. I której przysięgał wszystko do końca. Wyłączność też. Jego żona miała piękne, ciemne włosy i gładką twarz o szlachetnych rysach. Ta, z którą połączyły go krótkie chwile kradzione z życia, jasne, postrzępione kosmyki i piegi na rumianych policzkach. Z czasem chwile zmieniły się w godziny. Łączył je tylko zapach. Ten sam. Jego ulubiona 5th Avenue. I on. Dbał o wszystko. Perfumy, kwiaty, pomoc domowa, zakupy, biżuteria. Jakby to miało wszystko wyjaśnić. Wynagrodzić zdrady i kłamstwa. Dziś też wróci jakby nigdy nic. Najpierw jak zwykle zadzwoni, że późno, że praca, że spotkanie służbowe. Od dawna po pracy jeżdżą do niej. Potem ona odwozi go do domu. Rano zaś zabiera go stamtąd do pracy. Żona nigdy nie spytała o ten samochód. A przecież musiała widzieć. Musiała. Co zrobi? Nie wie. Tak bardzo boi się ją stracić. Ale nie potrafi przestać. Skończyć. Nie chce. Tak bardzo kocha. Ale… Nie wie jak po tej całej walce o dwa słowa, po tych wszystkich latach ma powiedzieć tej o oczach i dłoniach anioła, że spotkał kobietę swojego życia. I że to nie ona.

6 uwag do wpisu “Mąż

  1. Smutne i bardzo „życiowe”.
    Dobrze, że znów jesteś, tylko tym razem mnie nie będzie, bo wyjeżdżam, więc nadrobię to, co napiszesz jak wrócę.
    Całuję i ślę pozytywne fluidy 🙂

    Polubienie

  2. fakty pozostają faktami. ale tak to zagmatwałaś emocjami, że już sama nie wiem, komu, po co i dlaczego dać w ryj.
    poza tym – do pewnego momentu historia bardzo zbieżna z moim cv.

    Polubienie

  3. Bo wcale nie mial wszystkiego. Wg mnie:
    1) wymyslil obraz,
    2) znalazl ja, pasowala tak doskonale,
    3) w pejzaz wkleil siebie,
    4) piekny obraz,
    5) nie namalowal go samodzielnie, albo oszolomiony spelniajaca sie wizja, zapomnial o werniksie.

    Polubienie

  4. przerazajace. tym bardzij, ze moze byc tak czesto prawdziwe. jestem tutaj pirwszy raz, i to co napisalas potrafi wstrzasnac. Pozostaje nadzieja, ze nie jest to ani Twoje zycie, ani moja przyszlosc…
    pozdrawiam

    Polubienie

Dodaj komentarz