Piątek dniem roztrzepania ogólnego

Zbliża się weekend, czyli po naszemu koniec tygodnia. Wszędzie panuje ogólne rozprężenie, odprężenie i roztrzepanie a na twarzach wykwitają dziękczynne uśmiechy. Rano jeszcze niepewnie, znienacka i gdy szef nie patrzy cieszymy się po kątach i nie brykamy za głośno ale po południu, bliżej fajrantu to już całkiem łapie wszystkich piątkowa głupawka. Przefaksowuje się więc całkowicie przypadkowo higieniczne chusteczki, kopiuje kraciaste bokserki z zawartością lub lewy profil znienawidzonego kolegi, oblepia się niektóre biurka gąszczem sklerokarteczek i chowa jednorazowe kubki do kawy między doniczki z kwiatami. Różne rzeczy mogą się zdarzyć w piątkowy dzień, zwłaszcza gdy za oknem piękna zima a słońce woła na wagary i lepienie bałwana.
Dla mnie piątek możnaby ogłosić dniem roztrzepania ogólnego, ponieważ zawsze w ten dzień tygodnia wydarza się coś dziwnego, zabawnego, niemądrego, zaskakującego, całkowicie i totalnie pokręconego – a to wszystko moja zasługa. W piątki zapominam o bilecie miesięcznym czarując później pana kontrolera błękitem paryskim osobistych tęczówek; wybieram kompletnie nieznane numery przez pomyłkę a następnie zamiast grzecznie przeprosić i się rozłączyć, wpadam w ożywioną dysputę na bardzo poważne tematy egzystencjalne nawiązując nowe, ciekawe znajomości; wsypuję sól do herbaty i zalewam to wszystko sokiem malinowym dziwiąc się potem specyficznemu smakowi; podgrzewam drożdżówki na kaloryferze żeby były ciepłe i aromatyczne; szokuję i bawię współpracowników kolorowymi, śmiesznymi skarpetkami w żółwie tudzież kaktusy; robię całą masę innych niewątpliwie ciekawych i zabawnych rzeczy, o których nie będę już pisać, bo czasu szkoda.
Dzisiaj na przykład wyszłam sobie z domu jak gdyby nigdy nic ciesząc się widokiem słońca w zimowy śnieżny poranek i już na przystanku spotkała mnie pierwsza siurpryza… nie wzięłam zegarka. Bajka bez zegarka to jak bez ręki, bo tak już się przyzwyczaiła. Przyzwyczajenie jednak trzeba będzie pokonać i męczyć się dziś cały dzień spoglądając na czasomierz komórkowy. Damy radę. Gorsza niespodzianka spotkała mnie gdy dotarłam już do pracy i usiadłam za biurkiem… Zapomniałam bowiem o okularach. Nie noszę ich dzień cały bo czasami zdejmuję ale w pracy akurat są mi potrzebne bardziej niż wszystkie zegarki na świecie razem wzięte. Z wadą wzroku -2,5 wyglądam jak kret z nosem przy monitorze nurkujący od czasu do czasu tymże nosem w nabiurkowych papierzyskach i ponownie wgapiający się z namaszczeniem w ekran komputera. Jestem rotrzepana jak jajo – nie da się ukryć. Całe szczęście, że koleżanka z naprzeciwka dokonała niedawno zakupu nowej pary pingli i mogła mi na dziś użyczyć swoich starych. Co prawda to tylko -1 ale zawsze lepszy rydz niż krowiak. Ciekawe czy wieczorem, gdy już wyjdę z pracy będę wyglądać jak skrzyżowanie chińczyka z jeżem, bo biorąc pod uwagę częstotliwość mrużenia oczu i zjeżenia zaistniałym faktem jast to bardziej niż prawdopodobne;)

Miłego roztrzepania

13 uwag do wpisu “Piątek dniem roztrzepania ogólnego

  1. o faaak Bajka bez zegarka i okularów?
    Ja ci mogę pożyczyć swoje hany, ale będziesz dobrze widziała tylko na 1 oko, bo mam na pierwsze -2.5, na drugie -1 :))

    Polubienie

  2. Ja całe życie z roztrzepania coś gubię i czegoś szukam… W tym tygodniu przykładowo już trzy razy szukałam kluczy: Raz w domu (znalazły się za koszem na pranie); raz w śniegu na podwórku, gdy akurat śpieszyłam się na autobus; trzeci raz byłam gotowa zrywać podłogi w pracy, szukając kluczy od biura.

    Polubienie

  3. Haluś dzięki ;)) na Ciebie zawsze można liczyć… jedno oko zamknę i bede taka bardziej tajemnicza ;)) hehe

    ps. a schowal ktos z was kiedys klucze do zamrazarki??? bo ja na przyklad tak ;))

    Polubienie

  4. eee no klucze to nie ale kiedyś schowałam do lodówki bluzkę – pięknie złożoną w kosteczkę…
    Do tej pory nie wiem, co mi przyszło do głowy….

    Polubienie

  5. Dobrze, że noszę okulary przez cały dzień 😉 Raz mi oprawka pękła i musiałam dać do naprawy, będąc w pracy (zamiennych nie posiadam). Na szczęście optyka miała o rzut beretem, ale przez godzinę byłam ślepa jak kret przy wadzie wzroku -5.

    Polubienie

  6. Lodówka w ogóle jest bardzo przydatnym sprzętem – u mnie przechowywała już i pilota do telewizora i tolkiena tomów trzy (wszystkie po kolei w miarę czytania )o rękawiczkach już nie wspominąjąc.
    A wszystko potem wyjęte świeże i idealnie zakonserwowane.

    Polubienie

  7. jeśli chodzi o bryle- to 12 dni pracowałem na wadze w anglii, bez szkieł. stłukło sie jedno, -2. tyle czekałem na nowe kompletne bryle z Polska..! ale z faksowaniem chusteczki, to mnie zastrzeliłaś… tyle nowej zabawy…!

    Polubienie

Dodaj komentarz