Wieczór kulturalny

Skończyliśmy oglądać Dzień Świra po raz dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty. Było tuż po północy. Kot leżał na wznak z dumnie podniesioną do góry lewą racicą prawą zarzuciwszy na mój brzuch i mruczał coś po kociemu rozpychając się przy tym niemiłosiernie.
Rozważamy ograniczenie sierściuchowi liczby posiłków, co w praktyce oznaczałoby czasowe odseparowanie mamy i babci Dżejkoba. Innego wyjścia nie ma niestety, bo oprócz przepisowych porannych i wieczornych racji Mopka dostaje całą masę przekąsek, przegryzek i kocich smakołyków na przykład w postaci plastrów kiełbasy, plasterków wędlinki, białego sera lub porcji tuńczyka w sosie własnym. Prośby i nakazy z krzykliwymi informacjami na lodówce o zakazie dokarmiania pod groźbą dożywotniego czyszczenia kuwety włącznie nie skutkują. Wracamy do domu wieczorem a Kićka już ma poobiednie wybrzuszenia i spiętrzenia. Oczywiście nie ma winnego – nikt jej nic nie dawał, sama niecnie otwiera sobie lodóweczkę i szykuje przekąski (sprytny kot). A potem wybrzydza przy karmieniu właściwym i robi się coraz grubsza poważnie zagrażając naszej autonomii wąskotapczanowej. Mopka! Masz dietę! Będziemy zliczać wszystkie plastry i plasterki, puszki i puszeczki i wyciągać poważne konsekwencje. Tuńczykowym skrytożercom mówimy głośne NIE! A maminym i babcinym dokarmiaczom mówimy… wiadomo co 😉
Tak czy inaczej Kićka jest niepocieszona i rozwala się na łóżku tym wredniej.
Dżejkob został zepchnięty na margines i twierdzi, że lada chwila wyląduje na podłodze ale jak zwykle przesadza a poza tym na twardym podłożu ponoć lepiej się śpi. Szkoda tylko, że On nie jest o tym do końca przekonany.
Wieczorne mruczenie osiągnęło punkt kulminacyjny. Ziewaczowy potwór dawał nam się coraz bardziej we znaki wiercąc w naszych jamach gębowych coraz większe dziury, trzeba więc było ruszyć zwoje i pognać do wanny w trybie pilnym. Zanim to jednak nastąpi, nastawiamy komórkowe budziki…
Ja – O której jutro wstajesz?
On – niewyraźnie – Docelowo… o… ósmej…
Nawet nie tłumię chichotu ;))
Ja – Jasssne – z miną ‚a tu mi jedzie pancerfaust skrzyżowany z tramwajem’ – Jak Ty wstaniesz o ósmej, to ja jestem chińska baletnica…
On – z przekonaniem – A wiesz… Ja zawsze twierdziłem Ty coś masz z chińskiej baletnicy…

23 uwagi do wpisu “Wieczór kulturalny

  1. chińska baletnica wygląda zapewne przez okno ;))
    a co do kota to na razie krowa mu nie grozi – ma pół roku i zaledwie wypchane lekko boczki ale dziękuję za troskę w imieniu moim oraz kota ;))

    Polubienie

  2. mój figielek wypracował już takie techniki wpływania na ludzi że zacny Machiawelli może się schować

    nic tylko rzucić delikatne spojrzenie pt. spójrz na mnie jestem taki maleńki i tak straaaaaaasznie głodny a ty właśnie jesz coś bardzo smacznego, no zobacz tylko siedzę tu przed tobą i umieram z głodu (przed chwilą wchłonął pełną miskę żarełka) na podziel się z ubogim …………. zawsze działa

    jedyną odporną zołzą jestem ja blondina jedna 😀

    Polubienie

  3. a ja to juz coraz wczesniej wstaje- jutro, a wlasciwie dzis o 5….zazdroszcze tej 8…..batletnica?- chce na to bilet- musi byc ciekawie;-DDD

    Polubienie

  4. a mój wet radził dawać sierściuchowi 1 posiłek dziennie i raz w tygodniu post, a i tak nie jest źle, bo z reguły kończy się na dwóch miseczkach dziennie. 🙂
    a ta baletnica to wieczorem też tańczy, czy tylko o 8 rano? 🙂

    Polubienie

  5. oj jak ja bym bardzo takiego kotecka chciała…
    „ściskałabym go, pieściła i kochała i nazwałabym go Dżordż” 😉
    a „Dzień świra” bardzo passsjonującym filmem odchamiająco-ukulturalniającym jest :]

    Polubienie

Dodaj komentarz